czwartek, 16 października 2008

wizyta u syrenki :P

jak wiecie goniłem do warszawy. mile zostałem zaskoczony jako, że dawno mnie tu nie było, a z radomia do samej wawy można teraz pogonić dwoma pasami. no prawie.... chłopakom zostało do zrobienia jakieś 20 kilometrów, ale większość asfaltu zaległa na swoim miejscu, a te brakujące paręset metrów niebawem zarzucą.
jak się przyglądniecie drugiej fotce to zobaczycie na tej bramce nad drogą jakieś kamerki. ciekaw jestem czy nie jest to ten system do automatycznego poboru opłat bo nie sądzę aby ktoś podglądał sytuację na drodze.no chyba, że to ten system co mierzy średnią prękość na odcinku.jak w holandii np. za wiele ich zamontowali. od grójca do wawki co parę kilometrów po jednej na pasem ruchu. no ciekawe....



w stolicy wiadomo.... korki.(tylko czemu zawsze w tą samą stronę w którą ja jadę ??? ) średnia prędkość od janek do ul. woronicza, gdzie miałem rozładunek, wyszła mi 13 km/h a maksymalna 27. tam powinni jakieś fotoradary ustawić hyhy. ale dzisiaj nawet powieka mi nie drgnęła. jakoś w tej stolicy szybciej wszystko się zbiera i rusza, więc mimo większej ilości aut jakoś to wszystko idzie do przodu. zresztą nawet na remontowanym odcinku al.prymasa 1000-lecia powoli , ale za to cały czas się jedzie. nie to co w łodzi gaz-hamulec-stop, gaz-hamulec-stop

trochę opornie szedł rozładunek, znaczy wózkowy akurat jak miał mnie zrzucać poszedł na przerwę. a tu jak na złość w drugiej firmie mieli mnie załadować do 16. trochę odczuwałem zniecierpliwienie i jak miałem iść pogonić kolesia, to akurat przyjechał. hyhy wyczuł pismo nosem. z woronicza wyjechałem o 14.43 i przejazd za łomianki zajął mi dokładnie jedną godzinę i jedenaście minut. a było to 45 kilometrów w tym większość przez warszawę. sam nie wiem jak mi się udało. wpadam o 15.55 na tą drugą firmę, oczywiście prawie pewny, że stoję do rana a tu mnie rozbroili. hyhy okazało się że zasuwają całą dobę :P


kiedyś tu fotnąłem takiego amerykańskiego siodłowca, a dzisiaj spotkałem przedstawiciela mojej ulubionej marki czyli miśka lancera w wersji evo. trochę biedaka sponiewierali, ale naprawdę była to rasowa rajdówka, a nie auto po wiejskim tuningu.
no a w międzyczasie auto mi załadowali, papiery wypisali i dziś śpię w domu, a nie muszę klincować w budzie. jeszcze jutro szybki poznań i znów weekend.
i znów kubica da popalić hamilltonowi hyhy tylko czemu tak rano trzeba będzie wstać :P