środa, 28 marca 2012

2x600

od zeszłego piątku mam małe maratony. takie średnio po 600 km stąd ten tytuł. :)
zaczęło się w bielsku-białej gdzie spotkałem turków tradycyjnie spożywających na zewnątrz. teraz słoneczko i temperaturki na plusie ale jak było -15 brrr. no ale taka kultura że nie jedzą tam gdzie śpią.
 mnie tymczasem rozładowywali a od środka wyglądało to tak...
 potem podjechałem do andrychowa gdzie zapakowałem maszyny do whitestock'u. a w poniedziałek w białymstoku spotkałem znajomo ubarwioną renię premium. stali bywalcy bloga pamiętają, że w zeszłym roku odprowadzałem identycznie pomalowaną magnumkę, która to chodziła u nas na testach, do serwisu w kutnie. i ta premiumka też jako pojazd testowy chodzi w tamtejszym serwisie.
 pod białymstokiem s8 już prawie skończona więc niedługo będzie się śmigało aż miło.ciekawe czy przed euro zdążą choć to droga na białoruś i litwę a nie na ukrainę :)
 a z białegostoku w moje ulubione rejony czyli przedtatrze.mniejsze niby, ale zawsze góry. tatr co prawda nie było widać przez chmury dość nisko zalegające ,ale i tak się mogłem ponapawać.
 między innymi miałem okazję jadąc do limanowej przejechać przez rodzinną miejscowość polskiej królowej nart czyli kasinę wielką justyny kowalczyk :)
 ładne rejony, trzeba przyznać, tylko reni trochę ciężko było. tym bardziej że z powrotem ciągnęliśmy napoje z tymbarku.
 jakby ktos chciał kupić autko widniejące na fotce to wiem gdzie stoi i czeka na kupca :) amerykański ford z automatyczną skrzynią biegów. dla miłośnika prawdziwa gratka.
 a w suchej bez kicka robiłem sobie małą pauzę. jak się dowiedziałem bar który kiedyś tu stał, został zabrany przez rzekę. ja natomiast sprawdziłem wędką czy są pstrągi. niestety bez sukcesów. :)

czwartek, 22 marca 2012

temperaturki już prawie prawie letnie :) piec w kabinie rozpalany coraz rzadziej. extra po prostu.
zresztą jak widać w poniedziałek na śląsku było całe 8 stopni. korzystając z okazji mogłem się przejechać nowym odcinkiem A1 od A4 w kierunku północnym aż do tarnowskich gór. no nie powie fajnie tym bardziej że jeszcze nie założyli via toll'a.






a tak wygląda ładunek opon do autek osobowych. piękną jodełkę chłopaki ułożyli. nieprawdaż ??wpakowali 1,5 tysiąca i jeszcze miejsca na jakieś 500 zostało na przyczepie. jedyny mankament że załadunek trwa baaardzo długo. ja stałem pod rampą od 22 do 6 a więc bite 8 godzin. zrzutka trochę szybciej bo tylko 3h2m



a na koniec efekt szybkiej jazdy po rondzie w zduńskiej woli. 4 big bagi na rondzie tam dalej jeszcze dwa a za jakieś 300 metrów stała naczepa z rozdartą na pół plandeką a na niej jeszcze kilka powywalanych. to sobie koleś zarobił.....

wtorek, 13 marca 2012

koniec "siębyczenia"

no fajnie było ale.... L4 się skończyło i trzeba zarabiać na kieliszek chleba.przy okazji dziękuję za życzonka powrotu do zdrowia. jak na razie wróciło do normy :D pierwszy strzał do gdańska. pełen looz a zaraz po tym kierunek ostrołęka. i jak tu sobie nie podnieść ciśnienia skoro droga wjazdowa na budowę wygląda porządnie, a auto się zakopuje ??
i to pod raptem 6 tonami ładunku. zresztą na pusto też nie mogłem wycofać bo nawet zawrócić nie bylo gdzie i jak. ale nie tylko ja miałem ten problem, a koparkowy hurtem nas trzech targał po prawie 200 metrów do drogi. pierwszy raz miałem okazję jechać renatą bokiem i to do tyłu hyhy.koleś wyciągał nas na drogę poprzeczną i jak ciągnął przyczepę to ta się naddała. auto niestety nie chciało skręcić na luźnym piachu więc poszło bokiem. ale grunt że poszło hyhy chyba ostatni raz wjechałem na budowę. trzeci raz miałem problemy na piachu. a na ostatniej fotce podpowiedź dla kolegów jak złapać z tyłu przyczepę wieltona. trzeba trochę wysunąć nogę podpierającą i o to zaczepić. niestety naczepy mają problem i mogą urwać zderzak :(



piątek, 2 marca 2012

na bombach...

no i się doigrałem... w środę zajechałem do przeworska i w czasie rozładunku zaczęło mnie kołować. normalnie najpierw jak po ćwiartce a potem z upływem czasu coraz lepiej. jakby ktoś z boku popatrzył to chyba od razu złapałby za telefon że nawalony koleś będzie chciał TiRem jechać. no niestety mimo pełnej świadomości nie byłem nawet w stanie odstawić auta pod ścianę aby nie stalo na wjeździe. zrobił to dopiero ...kierowca karetki która po mnie przyjechała. na bombach właśnie hyhy. i tak oto trafiłem na oddział neurologiczny w szpitalu w przeworsku jakieś 400 km od domu. massakra. jak się człowiek nasłucha jak to w szpitalach ludzi traktują to później się boi lekarzy jak ognia. a tu proszę. zajęli się mną tak że mucha nie siada. mimo że przeworsk nieduża miejscowość to szpital jak się patrzy. i wyposażony bo nawet tomografię mi od ręki zrobili i elegancki w środku. no a jeśli chodzi o kadrę to po prostu poezja. mimo że leżałem tylko trzy dni to wcale bym się nie opierał przed dłuższym pozostaniem. na szczęście szybko przywrócili mnie do stanu równowagi, bo jak się okazało po prostu ciśnienie mi podskoczyło za bardzo i dzisiaj wracam już renatą do domu. a ekipie szpitalnej wielkie DZIĘKI i dozgonna wdzięczność. :)