poniedziałek, 31 sierpnia 2009

3...2....1....

i start :) no ten mi wyszedł dobrze bo o 2 w nocy wjechałem na załadunek i zero czterysta już wyjeżdżałem. świt jak widać zastał mnie na wiśle w wyszogrodzie i niestety potem już była klapa. znaczy zrzuciłem się w nidzicy i jak stanąłem koło 10 rano tak stoję i pewnikiem do jutra nic się wydarzy. no cóż bywa
tym bardziej zrozumiałe, że firmy (te duże) mają inwentury. swoją drogą bzdet żeby co trzy miechy się inwentaryzować, ale cóż. takie przepisy.
a tu jak widać jeden z kolegów zbyt optymistycznie wszedł w zakręt i posłodził trochę pola. dobrze ze odblokowane juz było bo nie bardzo jest jak objechać. a ja się dalej ochrzaniam i zobaczymy co jutro. tymczasem noce są już zimne i chyba trzeba będzie odpalić ogrzewanko :P

piątek, 28 sierpnia 2009

ostatni weekend

w tym nowym dworze odklincowałem 26 godzin po czym pojechałem całe 70 km na załadunek. no i kolejny zonk. 11 godzin czekania na załadowanie. utytłany po pachy zajechałem rozładować się w łodzi na firmie widmo. znaczy teren na którym znajdowała się ta firma mógłby grać w filmach grozy. vide foto 1 hyhy.
a dzisiaj majster wysłali mnie do mieroszowa. kiedyś już ta mieścina gościła na łamach bloga. 4 km od granicy z czechami, dojazd wąziutką ścieżką dumnie pnumerowaną jako DK 35
jakieś 20 km za wałbrzychem. a na końcu mostek broniący dostępu przed takimi autami jak renata szczerzący kły cyferkami 3,5 metra.
ale nie straszne nam to było, bo przerobiliśmy tą niespodziankę rzy poprzedniej wizycie.
generalnie mieroszów jest barzo fajną mieściną gdzie życie biegnie trzy razy wolniej i jakoś nikt tu kryzysem się nie przejmuje. wszyscy robią swoje z tym że 50 % społeczności ogranicza się do spożycia płynów energetyzujących.
no i to co najważniejsze dla mnie :) nie jest płasko. co prawda to nie turnie spod zakopca ale zawsze... no i dziś ostatni weekend z zakazami się zaczyna tralalala :)

wtorek, 25 sierpnia 2009

nocne śmiganko

odstałem jak ustawa przykazała 11 godzinek i pojechałem do bielska białej. tam zarzucili mi trochę opakowań do vanisha i innych takich i kazali poganiać do nowego dworu mazowieckiego. 370 km więc było co deptać. ponieważ 90% jazdy odskuteczniłem w nocy, więc i fotek mało :P przed południem miałem awizo na rozładunek i nawet punktualnie się zameldowałem. tam mnie wcisnęli w taki ślepy zaułek i rozpakowali. a po zrzutce co ??? oczywiście pauzunia. więc stanąłem sobie na przyzakładowym parkingu ->vide foto i sobie stoję. pewnie do rana bo jakoś do tej pory żadnego odzewu z firmy :P

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

ruszamy w nowy tydzień

rano przyjechałem na bazę. dałem popić renatce trochę pożywnych dla niej płynów i punkt 6.00 wytoczyłem ją na drogę. przecisnęliśmy się pod mostem w zgierzu i niebawem mknęliśmy "jedynką" w stronę krakowa. jak widać zaatakowała nas mgiełka, która jednak nie utrzymała się zbyt długo. tak jakoś bez żadnych przeszkód dotarliśmy do kalwarii zebrzydowskiej gdzie zrzuciłem towarek i na parking popauzować.
11 godzinek minęło i właśnie szykuję do ataku na bielsko-białą gdzie będziemy ładować towarek w okolice stolicy. za jakie grzechy trzeba nocki zawalać ??? tego właśnie nie rozumiem :P

piątek, 21 sierpnia 2009

jubel :D

i tak odstałem sobie pauzę w chojnicach, co widać na pierwej focie, a dziś rano poleciałem do grudziądza coby zapakować powrocik. niby na 10 miałem być ale do załadunku wzięli mnie po 11-ej dopiero. i może nie zirytowało by mne to ale brakło mi właśnie 15 minut i spóźniłem się na rozładunek. no i teraz czekam na "okienko" aż łaskawcy zechcą mnie wziąć.
mało tego żeby nie szczypali się z ostatnimi trzema paletami to może też byłoby inaczej. no ale się stało.

a my z renatą mamy mały jubel. właśnie stuknęło nam 200 000 km przejechanych razem. chyba trzeba będzie to oblać....

czwartek, 20 sierpnia 2009

tragedia na DK 4

niestety nie mam fotek z drogi nr 4 bo jechałem tam nocą, ale między rzeszowem a tarnowem normalnie jest tragicznie. roboty, roboty, roboty, drogowe oczywiście. w dzień chyba tam niezłe teksty idą ze strony kierujących pojazdami wszelakimi. mnie świt zastał na śląsku , gdzie udało mi się w miarę szybko przedostać. (4 godzinki)
jak widać krajobraz typowo śląski z taśmociągiem do węgla zasilającego hutę katowice. ponieważ byłem o zero sześćset trzydzieści a więc na początku zmiany zrzrutka nie trwała długo i mogłem zaraz śmignąć do mikołowa, gdzie na terenie zakładów papierniczych zarzucili mi trochę rolek z papierem, bądź co bądź nie toaletowym. niestety nie doleciałem z tym do łodzi (brak czasu jazdy) i musiałem pauzować w okolicy bełchatowa. 60 km przed domem :P ale za to jaki poranek mogłem oglądać

do południa pozbyłem się ładunku i po całodziennej pauzie ładujemy teraz chojnice. nie byłem tam chyba z rok . będzie okazja odwiedzić zakład gdzie zeszłej jesieni odstałem trzy dzionki :P z braku powrotu hyhy.
i ostatnia fotka to budowa łódzkiej ikei i portu łódź. nie wiem do czego ma ta nazwa nawiązywać, bo kto do tego portu będzie zawijał to nie wiem. bodajże 17 market w mieście to chyba przegięcie na skalę europejską.

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

poznań,łódź,rzeszów

jakby ktoś we wsi sady koło poznania (tarnowa podgórnego konkretnie) szukał ulicy rolnej to informuję że aby się na nią dostać treba zaraz koło wiaduktu w sadach skręcic na taką uliczkę idącą wzdłuż starej 2. no ile trzeba sie jej naszukać ten tylko sie dowie kto miał tam jechać. i tak oto z bartoszyc dojechałem zrzuciłem i zaraz pojechałem do trzemeszna zarzucić powrocik. jeszcze w czwartek dojechałem do bazy a w piątek szybki rozładunek i powrót na bazę. no i tam doznałem lekkiego szoku. miałem okazje poznać bardzo sympatyczną kożelankę (pisownia prawidłowa :P ), która zrobiła na mnie takie wrażenie że zapomniałem o aparacie i niestety nie uwieczniłem tego spotkania na matrycy :P moze będzie okazja nadrobić ufff daaaawno
nie miałem takiej jazdy :P na ostudzenie szefo załatwił mi załaunek w srodku nocy z piątku na sobotę.
no i dzisiejszy świt zastał mnie już za kielcami. ( patrząc od łodzi).
świt jak to świt. cudny był za to rzeszów powitał mnie ogromnym korkiem i robotami drogowymi.
ciekawe czy kiedyś skończą ryć w tej ziemi. na pociechę w rzeszowie napotkałem kumpla z którym kiedyś razem jeździliśmy w firmie o ko(s)micznej nazwie "for ann tom pap", a zajmującej się produkcją wstążek do kwiatów. kumpel teraz robi w tej samej branży ale na własny rachunek. no i tu nie zapomniałem o aparacie. aha syn mu się trzy tygodnie temu urodził więc jeszcze raz gratulacje :)
przy okazji odwiedziłem dawnych klientów :) uśmiech dla Gosi :) i teraz prażę się w słoneczku rzeszowskim, które dzisiaj daje solidnie. jak się nie rozpłynę to jutro napiszę ze śląska.


no i dzisiaj chyba wrzucę na borsucze fotki zdjęcia (ostatnią już partię) z tatr. teraz dopiero będą widoczki :)

środa, 12 sierpnia 2009

w końcu do przodu..

wczoraj nie załadowali :( i dopiero dzisiaj o 7 coś drgnęło. o 9 z minutami udało mi się wyrwać z gościnnych objęć bartoszyckich i ruszyłem w kierunku poznania. w dobrym mieście dałem się skusić drogą bezpośrednio na ostródę , która omija olsztyn. nawet całkiem fajnie się jedzie choć wąskawo i trzeba uważać na gałęzie.
pierwsze trzy fotki pochodzą z tej traski właśnie.
a od ostródy juz normalna droga czyli DK 15 na toruń-gniezno i dalej 5-ką do poznania.
no i wszystko byłoby OK tylko między brodnicą a toruniem jakiś kolega postanowił wykręcić pauzę i położył się w poprzek drogi.
tak do tej pory się zastanawiam jak on to zrobił bo jak widać odcinek prosty i zero śladów hamowania...
a na obwodnicy toruńskiej chłopakom robota pali się w rękach i ostro zasuwają z drugą nitką. podobnie jak na moście przez wisełkę. aż miło popatrzeć. za mostem zrobiłem sobie pauzę i obiadek. i mało łyzki nie połknąłem jak ktoś mnie przez CB zawołał. a to kolega "Dziobaty" z etransportu jechał właśnie z inwazją na gdańsk :P niestety nie moglim się pomacać z braku miejsca do stanięcia z jego strony. może nastepnym razem.
i jeszcze słówko prywaty do Sfinki czyli mojej kożelanki sympatycznej :) naprawdę pisząc o lepperach nic złego nie miałem na myśli i nie jestem uprzedzony do ludzi wsi. po prostu ta persona jakoś tak stała się jej wizerunkiem i nawet jak ciągnik po drodze się tłucze to wszyscy mówią że lepper jedzie :) tak więc wybacz, za to niefortunne sformułowanie i obiecuję że się nalleperuję. nareperuję znaczy się :)
i na sam koniec kolega który nie czeka na rozładunki i załadunki :) po prostu odpina wózek od naczepy i sam sobie rozładuje czy nawrzuca. ciekawe czy od razu magazynierom na półki wrzuca :P

wtorek, 11 sierpnia 2009

24 godziny

wczoraj zajechałem do bartoszyc, zrzuciłem i...cały czas tu jestem. rano szef zadzwonił i podał mi numer załadunku w tym samym zakładzie,więc przejechałem z drugiej strony i jak się ustawiłem pod rampą siedem godzin temu tak stoję. i nic się nie dzieje. właśnie przed chwilą wróciłem z "miasta" bo chyba jest szansa, że nie wyjadę stąd do jutra :P ale nic czekamy....

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

jedziemy..... już solo

po pracowitym weekendzie nadszedł pracowity tydzień. co prawda innego rodzaju to praca, bo przez sobotę i niedzielę zakładałem wodę u znajomej, a tutaj robótka bardziej umysłowa, no ale.... o 3 w nocy rozpocząłem załadunek w zgierzu i jak się chłopaki "wzięli" to około 8 mogłem wyjechać do bartoszyc. pogoda jak drut. pobratymcy leppera kończą żniwa a drogowcy rozgrzebują coraz to nowsze fragmenty dróg.
mimo wszystko jakoś by się jechało gdyby nie tacy kretyni jak w tym srebrnym oplu o rejestracji WZY 48 KW. (rejestrację podaję celowo) nikt takiego nie nauczył, że do wyprzedzania należy zredukować bieg i przeciągnąć trochę na obrotach. koleś najpierw dusił go na piątce i wyprzedzał pół godziny a potem jak wjechał mi przed maskę ...po hamulcach. no gdyby były jakieś światła wymuszające zatrzymanie.... ale nie było, więc gość wróci bez zmienionej twarzy.


jakoś dotarłem do bartoszyc już bez atrakcji i mogłem się zrzucić. co też uczyniłem :P ponieważ miało być kilka ładnych dni w piątek wykąpaliśmy renatkę a jako że mało tu jej profilu dzisiaj prezentuję lewy. a jesli chodzi o ciepłe dni i dziewczyny to w końcu człowiek może nacieszyć oczy do bólu widokiem opalonych cielęcinek bez grubych rajstop, kozaków i paltocików.
tylko potem głowa boli bo ciśnienie strasznie wzrasta :P

piątek, 7 sierpnia 2009

pracowity tydzień :P

wszystkim czytelnikom przesyłam kartkę z pozdrowieniami z tatr :) wiem wiem trochę późno ale sami wiecie jak ta nasza poczta działa :P zresztą lepiej późno jak jeszcze później hyhy tak nawiasem mówiąc powoli wrzucam na "borsucze fotki"- http://borsuk6x9foto.blogspot.com/ zdjęcia z tatr. zapraszam, a wkrótce jeszcze więcej ich będzie.
a wracając do tematyki drogowo-pracowej to jk pisałem dostałem zmiennika a właściwie zminniczkę. symatyczną dziouchę, która chciałaby (chyba) podjąć pracę w naszej firmie. do tej pory jeździła solówkami i przyszła do nas na razie na tydzień testów. (cokolwiek by to miało znaczyć)
muszę Wam powiedzieć, że całkiem sobie nieźle radzi i jak to się mówi ma dziewczyna dryg do dużych aut.
niestety prawie cały tydzień towarzyszył nam deszcz i taka paskudna pogoda za oknem. dobrze że pogoda ducha była OK
zjeździliśmy pół polski, bo byliśmy w lesznie i w okolicach grójca. a wczoraj nawet zahaczyliśmy o andrychów i bielsko białą.
podwójna obsada ma ten plus że praktycznie można pojechać i za jednym pociągnięciem wrócić do domu. no ale dzisiaj kończymy tydzień testów i od poniedziałku ruszam znów sam w trasę.
acha jak będziecie lecieć przez oświęcim to zamknęli most i to co tam się dzieje przechodzi ludzkie pojęcie. zrobili objazd koło muzeum auschwitz i chyba tylko z tego tytułu głupio mi było kląć na drogowców. w każdym bądź razie omijajcie oświęcim w dzień SZEROKIM łukiem. :)

wtorek, 4 sierpnia 2009

i po urlopie.

i wróciłem. co prawda trochę się narozrabiało po drodze ale jakoś szczęśliwie dotarłem do pracy.
co sie nadziało ?? ano z zakopca pojechalim do gdańska osobówką i po ponad siedmiuset kilometrach telepania kierownicą i autem dowiedziałem się że po zmianie opon muszę fele wyprostować. i takim sposobem pozbyłem sie czterech stówek , ale naprawdę nie szło jechać.
po powrocie dowiedziałem się że mam drugiego drivera do renaty, a w trakcie urlopu autkiem jeździł jeszcze inny jakiś koleś. tak więc musiałem powyrzucać puste puszki po browarze spod fotela, doprowadzic parę rzeczy do uzywalności i poukładać reszte po swojemu. qrwa tydzień czasu jeździł a zostawił mi taki syf jakiego ja przez pół roku nie robię. w dodatku muszę otrząsnąć się z szoku pourlopowego i będę mógł wrócić do regularnego pisania.
mam tylko nadzieję że nie będzie to długo trwało.