piątek, 24 czerwca 2011

jadę na urlop :D

właśnie jutro jadę na urlop i do 10 lipca będę się byczył. ale spoko za dwa tygodnie wracam i piszę :) i nadrobię ostatnie zaległości.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

zimny lech w gorącym poznaniu


w nałęczowie mogłem sobie poobserwować zaćmienie księżyca i muszę powiedzieć że naprawdę wyglądało to imponująco. rano leciałem do strykowa i przed samą łodzią wystrzeliła mi opona na bliźniaku. po ocenie sytuacji ostatnie 30 km. dowlokłem się bez zmiany koła. potem wizyta u wulkanizatora i kierunek poznań. na powrocie dostałem załadunek zimnego lecha. i faktycznie temperatura na zewnątrz oscylowała gdzieś koło 28 stopni a po dojeździe do łodzi pod plandeką panował przyjemny chłodek. w sobotę miałem się od rana załadować, ale z braku gotowego towaru zakończyłem tydzień na pusto. dzisiaj od rana podjechałem na załadunek, ale niestety stwierdziłem że znowu muszę zawitac do wulkanizatora bo na bliźniaku kapeć. mam nadzieję szybko to naprawić bo dzisiaj czeka mnie jeszcze 400 km pod niemiecką granicę. znowu jade do kostrzyna :D

środa, 15 czerwca 2011

na zachodzie burze, a na wschodzie slońce

ładnie przywaliło na zachodnich krańcach :) momentami świata nie było widać. zresztą widać komórke burzową hyhy na pierwej focie. a na drugiej przytulisko czyli miejsce noclegu w kostrzynie. czasami się zastanawiam po co komu takie wjazdy do nikąd :) a teraz już wiem. do parkowania.

po nocy spędzonej z przyczepą "w polu" dostałem zleconko na załadunek kostrzyn-warszawa-lublin. drobne 700 km :D zajechałem . patrzę a tu parking płatny. 200 zlotych za godzinę. na szczęście nie dla ładujących ich towar. firma duża ładna (bo nowa) full automatyka, tylko ładować nie ma komu. palety automat podaje i trzeba samemu z wózkiem dygać. prawo przewozowe się kłania, do kogo należy załadunek psia mać.




no i pojechałem. w warszawie nawet w markecie szybko poszło i o 10 wyjeżdżałem do lublina. massakra. to co widzicie na przedostatniej fotce to nie budowa stadionu narodowego, tylko przebudowa skrzyżowania łopuszańska-al. jerozolimskie. jak ktoś dawno tam nie był, może się zdziwić hyhy tak jak ja. no i ostatnia fotka dwóch kolesi pod lublinem na hondach gold wing. ładne cacka z tych motorków. a jakie drogie :P

poniedziałek, 13 czerwca 2011

przed przystankiem woodstock

dostałem traskę w dawno nie odwiedzane rejony tzn. kostrzyn nad odrą. właśnie tam niebawem zwalą się tłumy na imprę jurka owsiaka czyli tytułowy przystanek. z łodzi to 400 km i dobrze że większość leci się autostradką. dawno mnie na koncu A2 nie bylo więc z przyjemnością stwierdziłem że budują...
jeszcze trochę i będzie.
kostrzyn nad odrą leży w miejscu gdzie warta wpada do odry i te hektary pomiędzy drzewami to tereny rozlewiska warty właśnie zwane "parkiem narodowym ujście warty". nawet nie wiedziałem że mamy coś takiego :P ale jak mówią podróże kształcą i właśnie to jest przykład że człowiek uczy się całe życie.

a na razie kostrzyn to nieduże trochę zaspane miasteczko z przejazdem granicznym do 7,5 tony. na ostatniej fotce na wprost jakieś 300 metrów do granicy było :) a tu nawet wróble ćwierkają po niemiecku :)

piątek, 10 czerwca 2011

gorąco i burzowo

jeśli pamiętacie akcję przenoszenia bunkra przy DK7 koło olsztynka , to teraz wyglada on tak. kiedyś zamieszczałem jego fotki w starym miejscu. https://picasaweb.google.com/borsuk6x9/PamiTnikTruckeraP02#5347867161543976546

z mazur poleciałem w okolice warszawy a stamtąd do lublina. temperaturki jak w całym kraju powyżej 30-tki ajeśli chodzi o 30-tki i nie tylko, całe wilgotne i kleją się te dziewczyny że hej :D szczególnie sobie wyobrażam co się dzieje jak widziałem parę dziewczynek w dżinsach. ojojoj & brrrr
ale wracając do tematu. koło lublina po zrzutce dostałem zlecenie na załadunek wody "cisowianki" po walce z drogą widoczną na fotce pięciu "wahadełkach" i 20 km horroru dopiero mogłem wpaść w przerażenie. "mała" kolejeczka do załadunku. na domiar złego przy rejestracji dowiedziałem się że trzeba nasłuchiwać bo nie dzwonią tylko wołają przez CB-radio. jak wracałem do auta policzyłem autka. byłem równo 30-ty a za mną już stał 31-szy. drobne 9 godzin czekania na wezwanie potem 3,5 pod rampą i wymęczony, ale szczęśliwy opuszczałem zakład. jeszcze tylko powrót w środku nocy (ok.4 rano) tym poligonem na którym poprzedniego dnia koleś się obalił zjeżdżając na pobocze i wpadłem na stację benzynową, gdzie padłem jak kawka. 3 godziny extazy i trza do roboty. a na koniec wrzucam ciekawą naklejkę z "L"-ki . nie budzić instruktora.nie dziwię się bo ostatnio sam byłem świadkiem, jak nadpobudliwiec z dostawczaka trąbił jak głupi na taką uczącą się dziouchę, bo miała problem aby skręcić w lewo.

wtorek, 7 czerwca 2011

"tiry wiozą śmierć"

bardzo często takie nagłówki krzyczą na portalach internetowych. ja nie będę się upierał że wszyscy "ciężarowcy" są bez winy , ale dużo częściej to kierowcy aut osobowych powodują niebezpieczne sytuacje,które kończą się kolizją. niestety te z udziałem dużych aut częściej są tragiczne w skutkach. dla zrównoważenia "sensacyjnych" zdjęć z takiego np. portalu interia.pl gdzie wyprzedza się dwóch "gąsiorów" (czyt. litwinów)
wczoraj pyknąłem kilka przykładów wyprzedzania przez auta osobowe. oczywiście nie miałem cały czas aparatu w ręku, czasem nie zdążyłem z fotką, a te które tu są pochodza z jednego dnia, z jednej traski więc sami sobie dopowiedzcie ile takich sytuacji spotyka się na codzień.


a ostatnia fotka na osłodę tematu. jest taki parking między olsztynem a olsztynkiem, a konkretnie w dorotowie gdzie stoi się nad przecudnym jeziorkiem.

czwartek, 2 czerwca 2011

ładnie żarło....i zdechło

myślałem że oczekiwanie w starachowicach 20 godzin na rozładunek i załadunek
dwa tygodnie temu to ewenement. niestety we wtorek było niewiele lepiej. 7 godzin oczekiwania na podjazd pod skocznię (to ta dziwna rampa) a potem dwie rozładunku i cztery załadunku. i dzień pracy poooooszedł... teraz podobnie się naczekałem na mazurach i dochodzę do wniosku że bezrobocie w takich rejonach jak świętokrzyskie czy warmińsko-mazurskie bierze się z organizacji pracy, która jest do bani po prostu.
ale wróćmy do wtorkowo-środowego tyrania. miałem okazję pojeździć po terenie zgierskiego MOSiR-u bo przy okazji goofnianego transportu muszli klozetowych przywiozłem wkłady do tarcz dla zgierskich łuczników. podobno jedynie w zamościu je robią, a mój boss zgodził się im nieodpłatnie przytransportować.

i ostatnia fotka - pan inseminator na trasie :D czyli zawodowy zapładniacz hyhy
przypomina mi się taki kawał jak to pan inseminator po wykonanej robocie idzie do samochodu , chce wyjeżdżać a tu krowy obstąpiły auto i nie może ruszyć. wychyla się przez okno i pyta - no co jest. na to jedna z krów aaa buuuuuzi ???