czwartek, 30 października 2008

Deutchland arbeiten betonnen....

gustlik pierduten granaten, hitler kaputt. głęboki oddech i wjechałem przez most na odrze na stary terminal graniczny jędrzychowice-ludwigsdorf. brrrr ciarki mi po plecah przeleciały bo przypomniały mi się czasy kiedy tu śmigałem jak jeszcze w unii nie byliśmy i na tym placyku odstawało się godzinki hyhy. teraz poszło szybko :P opłaciłem autobahn'ę radio CB na 28 kanał i do przodu.

no i pierwsza "zachwycająca" wiadomość..... BAG za dreznem robi łapankę. wygląda to mniej więcej tak (znaczy kiedyś tak wyglądało , ale chyba się nic nie zmieniło), że na autostradzie zostają ustawione specjalne znaki ( z reguły otwierają stałe tablice) i wszystkie auta ciężarowe zostają skierowane do przejazu przez parking.panowie z BAG sobie stoją i tylko wskazują. ty, ty i ty halt. i pechowcy mają kontrolę, przy której nasze ITD to niegroźne misiaczki. na szczęście i tak miałem zaraz za dreznem odbijać na A14 więc udało mi się łapankę objechać bokiem :) guten fahrt :P czy jakoś tak. na bilecie z toll collecta miałem określoną trasę i kazali mi jechać między innymi A38. ślipię w ten swój atlas i qrcze takowej nie widzę :P no fajnie. skąd ja im wezmę tą A38 ???dopiero o bliższym kontakcie z atlasem wypatrzyłem cieniutką czerwoną linię hyhy w moim atlasiku z 2001 roku była ona dopiero jako projektowana :P a tu bach i jest :)

tutaj jest firemka koło lipska, gdzie miałem zrzutkę. wioska cztery chałupki ale strefę przemysłową miała hyhy zresztą niech ktoś spróbuje znaleźć miejscowość doschwitz koło lipska hyhy powodzenia. :) dotarłem tam koło 15 we wtorek, ale tam jak to w cywilizowanych krajach pracę kończą o 16 więc kazali mi sie ustawić pod rampę i do rana pauzunia. generalnie koleś był bardzo komunikatywny i sporo chciał mi przekazać, niestety w żadnym z języków zrozumiałym dla mnie. coraz częściej dochodze do wniosku, że angielski nie był słusznym wyborem. ale podobno trzeba się uczyć całe życie, więc kolejne wyzwanie przede mną :P znalazłem dość fajne radyjko, które grało ludzką muzykę. nawet ze trzy razy puścili linkin park ( tu oko do Xeni ze zduni hyhy). o 20 dostałem esemesa :) no w końcu włączyli roaming na telefonie :P
rano 7.30 dokładnie jak koleś obiecał zaczęli zrzucać. w dwie godzinki uporali się i mogłem śmignąć po ładuneczek powrotny. 70 kilometrów przejechałem w niecałą godzinę. wogóle wszelkiego rodzaju wyjazdy ze stacji benzynowych fajnie wyglądają. jak wyjazd z pit stopu F1. przez teren stacji jedzie się wolniutko około 40 km/h dolatujesz do pasa wyjazdowego i pedał w podłogę hyhy.jadący prawym pasem uciekają na lewy i nigdzie nie ma problemu z włączeniem się do ruchu. czyli całkiem inaczej jak w polsce :)

tutaj mamy strefę przemysłową w landsberg'u. właśie na takich strefach skupiony jest praktycznie cały przemysł na zachodzie. nie ma problemu z szukaniem firm po miastach, a i duże auta nie plączą się koło zabudowań mieszkalnych. szybciutki załadunek ( też jakby norma) i lecimy do domu. drobne 600 kilometrów hyhy.




a tutaj oczko do dziewczyn i chłopaków z gądek i strykowa. pyknąłem fotkę waszego oddziału w landsberg. tak toto wygląda :)






no i końcówka A9 przed berliner ring. potem tylko A12 i bundesgrenze. ale byłoby za pięknie. na CB krzyczą, że 12-tka zablokowana, bo wypadek i to śmiertelny. grrrr niemcy to potrafią zablokować nawet na 6 godzin. no ale nic jadę. całe szczęście odblokowali zanim dojechałem. mijam frankfurter tor czyli tak zwaną patelnię ( ogromny parking na którym czekało się na wjazd na terminal na świecku) i .... pakuje się przede mnie biały busik z napisem BAG. zwolniłem ..... uffff pojechali. minąłem granicę i się zaczęło. jeden ogromnie długi sznur ciężarówek. trochę się rozjechało na nevadę, mostki i BP i jakoś dowlokłem się do A2. do domu dotarłem koło 22 na 10 godzin :) zostało mi 15 minut hyhy normalnie na styk. a dzisiaj śmigam do tomaszowa zrzucić ten zagranamiczny ładuneczek :)