wtorek, 27 stycznia 2009

ruszam z kopyta....

ten tydzień zaczął się wzorowo. jeszcze w piątek miałem załadowane autko więc w poniedziałek o 3.30 mogłem wyruszyć w okolice poznania. około 9 byłem rozładowany a następny ładunek czekał. nie namyślając się długo śmignąłem, podjąłem i mogłem spokojnie ruszać z powrotem do domu. zamknąłem dzionek wynikiem ponad 500 kilometrowym :) dzisiaj trochę gorzej bo "tylko" 300 ale nie wono narzekać hyhy a zresztą nie ma na co :P no chyba tylko na pogodę. podobno wczoraj tu i ówdzie widzieli słońce, natomiast u mnie jedynie mgła i szarówka.

gdzieniegdzie resztki śniegu i ogólnie..... a nie będę rzucał mięsem :P

dzisiaj miałem rozładunek bokiem(załadunek później też) co przy zasyfieniu błotem auta i plandek jest po prostu rozkoszą w pracy drivera. co gorsza o ile rozładunek był jedną stroną to do załadunku musiałem odpiąć obie strony. po powrocie do domu myjka obowiązkowa hyhy pod warunkiem, że nie będą mieli uszkodzonej szczotki, zapchanego szamba, albo nie wymyślą czegoś innego. :P stoję teraz sobie na stacji koło zawichostu hyhy jak coś to między sandomierzem a lublinem :P i tak jakoś mi się wydało ale biegnący pies chyba szczekał tylną częścią ciała :P albo mam zwidy i powinienem się przespać hyhy tylko z kim....??

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Borsuk prześpij się najlepiej z Borsuczycą :-))))

borsuk 6x9 pisze...

chyba z borsuką :P tylko skąd tu taką wziąć ???

Anonimowy pisze...

czemu usunołeś trzeci wpis tylko zostawiasz te kture ci pasuią

Alex:-} pisze...

nie ma to jak ruszyc z szarego kopyta w swietlana przyszlosc i realizowac cele...jak najmniejszej ilosci ketonalu...zycze