jadąc do gdańska dało się zauważyć, że zaczęły się wakacje. głównie po tym że są kilka razy większe korki, jak np ten do skrętu na obwodnicę torunia mający w czwartek około 4 km. mnie w tym gdańsku dość szybko rozpakowali, odkręciłem 11-kę i ...nic nie było na powrót. już prawie szefo chciał mnie na pusto ściągać ale w ostatniej chwili złapaliśmy ładunek. około 16 miałem się podstawić z drugiej strony miasta więc przejazd to była lekko mówiąc katastrofa.
totalny paraliż. no i jak zaczęli ładować, to skończyli o 19.30 a tu jeszcze prawie 350 km do przejechania, zrzutka, trzeba sie wyspać i około 3-4 rano miałem śmigać na te mazury.
w gdańsku chyba tęsknią za czasami PRL-u bo jak widać na fotce relikty przeszłości mają duże wzięcie. powiem Wam że jak się zebrałem , to dzięki temu zebraniu no i kawałkowi autostrady A1 do zgierza doleciałem w 4 godziny i 15 minut. zrzutka odbyła się w iście ekspresowym tempie i o 2.00 odbiłem kartę przy łóżku w domu. niestety nie na długo bo o 4.00 była pobudka i 4.50 nastąpił start do mikołajek (342 km)
o 9.10 zameldwałem się w mikołajkach i spokojnie mogłem zacząć doping Hołka na mazurskich szutrach. więcej fotek będzie na "borsuczych fotkach" ale najpierw muszę je przygotować. a jak wiadomo na to potrzeba chwilę czasu. w każdym bądź razie weekend był świetny. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz