wtorek, 4 listopada 2008

miało być szybko, wyszło jak zwykle.

w piątek spedytor tak mnie naciskał coby olać zakaz (18-22) bo towar musi być u klienta do 21.30. brakło mi 100 km wiec zjechałem na parking i nawet nie miałem zamiaru połamać przepisów. ostatkiem sił spedi wymógł na mnie obietnicę bycia w poniedziałek o 5 rano na miejscu. no skoro obiecałem, to trzeba. podobno towar taki pilny i prosto z auta miał iść na produkcję. hyhy dopiero o 11 z minutami udało mi się wcisnąć na halę, a chłopaki z rozbrajającą szczerością stwierdzili, że jakbym przyjechał
za dwa dni nic by się nie stało.
jedynie trochę mnie martwi to, że dzisiaj też jadę do tej firmy. chyba czas się zacząć bać :P

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

hehehe, stary chłop a spedytorom wierzy. Spedytor gorszy oszust od cygana.

Alex:-} pisze...

wez telefon od magazyniera..

Anonimowy pisze...

czym się borsuk. życie to nie je...

zwłaszcza w okolicy stolicy