czwartek, 20 listopada 2008

zonk

wczoraj calutki dzionek spędziłem u wrót jednej z łódzkich firm produkujących napoje zagazowane. niby po sezonie, a ruch jak na krupówkach albo monciaku. być może dlatego, że ów napój działa jako odrdzewiacz takie mają zapotrzebowanie. no w końcu o 16 udało mi się stamtąd wyrwać. zaparkowałem koło domu, szybki obiadek i do wyreczka bo o 3 trzeba wstać.
wstałem kawkę wypiłem, idę do auta i .... zonk. w miejscu bocznej szyby szczerzy się dziura. jakiś idiota przechodząc walnął sobie dla zgrywy, bo nawet nikt do środka nie zaglądał. na załadunek pojechałem na "zimnym łokciu". ale mnie wydmuchało, brrrrrrr. zarejestrowałem się i czym prędzej zorganizowałem szybę foliową jak widać na fotce. zanim załadowali w porozumieniu z prezesem zorganizowaliśmy szybę razem z dowozem i w pół godzinki po załadunku mogłem śmigać na mazury. w sumie szyba to pół biedy, a jakby idiota chciał sobie lusterko wziąć na "pamiątkę" eh....

pogoda pierwsza klasa jak widać na zdjęciu. z tą folijką to bym wyszedł...... o ile by mi jej nie zerwało po pierwszych 100 km. dojechałem sobie pod sowiecką granicę i jak teraz lookam przez okno to widzę pierwszy w tym roku śnieg :)

ale pocieszam się, że inni mają większe kłopoty. jutro rano mam jechać wziąć towarek od kolesia, który jechał w to samo miejsce co ja i stoi od wczoraj, bo wał mu się upier....niczył.