środa, 17 września 2008

wprowadzenie do zimy.

nie wiem czy ktoś nie domknął lodówki , czy zapomniał wyłączyć klimę, ale 6-7 stopni to lekka przesada. jak tak dalej pójdzie to jeszcze we wrześniu trzeba będzie zimowe opony (do osobówki) wyciągać. no ale chciał nie chciał dygocząc z zimna i szczękając zębami, załadowałem autko i pojechałem do tego andrychowa.byłem tu dwa razy i dwa razy chłopaki z sm logistic skutecznie "przytulali" się do reni. jak widać jest wąsko, ale to nie powód coby mi paski na plandece urywać. poprzednim razem to koleś tak skutecznie się wpasował, że ani w przód ani w tył nie mógł ruszyć hyhy ale daliśmy radę . no i jeszcze ten deszczyk prosto w pysk, a trzeba bok rozpiąć. brrrrr i jeszcze nie wiem czy ktoś mi w weekend próbował dobrać się do paliwa, czy po prostu zwykła usterka, ale całe ustrojstwo, które wchodzi do zbiornika paliwa (znaczy się rurki przewody itp.) całkiem wylazło i renata nie zasysa mi z lewego zbiornika. dobrze że prawy jest konkret. szykuje się więc wizyta w serwisie. odnośnie komentarza :) to jechałem przez kęty, ale nie bardzo jest co fotnąć bo cały przejazd ogrodzony jest tymi osłonami dźwiękochłonnymi i same ronda :P no i poza tym goniłem jak Kubica w niedzielę :) znaczy on gonił do mety, a ja do rudy śląskiej.
ale jak widać pogodę mieliśmy podobną. tylko ja nie mam regulowanego kąta pochylenia skrzydła i nie mogę zwiększyć przyczepności no i nie zmieniam opon na nowe po 100 km :P
na A4 jak zwykle remonty i jak zwykle korki. w dodatku zamknęli zjazd którym miałem dobić się do trasy średnicowej. navi się drze : "skręć w prawo" a ja na navi "nie widzisz że nie mogę" no i ustąpiła :P zjechaliśmy dwa zjazdy dalej :)

doturlaliśmy się do tej rudy śląskiej a konkretnie do biedronki. kocioł jak to zwykle w takich kołchozach, ale nawet szybko mnie podstawili i szybko załadowali. no ale papiery....... prawie dwie godziny produkował koleś trzy kartki. a jaki był zadowolony z siebie, że (tu cytuję jego słowa) "nawet dzisiaj szybko poszło". no załadunek to i owszem hyhy ale może niech zacznie pisać bloga to się wprawi w operowaniu klawiaturą. no i jaja były bo w tej biedronie na magazynie mają narysowaną czerwoną linię za którą kierowcom (czytaj złodziejom) nie wolno wchodzić. no a koleś siedzial w biurze dość daleko za tą linią. i trzy razy chodziłem dowiadywać się o papiery i trzy razy była panika że wlazłem poza czerwoną kreskę hyhy. chyba że chodziło o tajemnicę produkcji szynki z biedronki co to niby taka dobra jest :P no nieistotne. idę dalej pospać ( do 5.10) i śmigam w stronę domu.


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

hahahaha to nie wiesz że borsuki są drapieżnikami i zżerają owady. Biedronki też. Dlatego taka panika była.