środa, 10 września 2008

łańcuch znaczy się łańcut :P

wczoraj po tym rozładunku w rawie maz. cały dzień się obijałem w domu (czyt. kręciłem pauzę ) i właściwie przez cały dzień nic konkretnego nie uczyniłem :P o 21 zaległem z rozsądku w wyrku coby pospać ze dwie godziny bo miałem załadować towarek do łańcuta i powinienem tam być na 8 rano. no fucktycznie dwie godziny pospałem , wstałem walnąłem kawulca i pojechałem. szybko załadowali ( normalnie shock) i szybko ruszyłem w stronę podkarpacia. ale za daleko nie ujechałem hyhy zaczęło mnie składać i chciał nie chciał parking i dosypianko.pół godziny. wstałem. mało :P no to jeszcze pół. mało. no to jeszcze godzina. no jako tako. pojechałem dalej. ale nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło hyhy na miejscu się dowiedziałem że nawet jakbym był na tą 8 to i tak bym czekał minimum do 10 bo koleś miał inną robotę.
na pierwszej fotce zamek w łańcucie. ze trzy wiosny temu miałem okazję zwiedzić go live zresztą bardzo mi się podobał :) zbudowany przez staśka lubomirskiego a kiedyś miałem okazję uścisnąć dłoń jakiegoś lubomirskiego z tych lubomirskich zresztą, hyhy przy okazji zabierania boazerii z pałacyku w kruszynie, do renowacji :)
więc jakby co to polecam zameczek do zwiedzania. ja zwiedzania nie dokończyłem bo pogoniła mnie czynność fizjologiczna wymagająca głębszych medytacji :P :) a tutaj droga dojazdowa do firmy docelowej . no prawie autostrada no nie ??
a za tymi budyneczkami to tylko pola. hektary pól . i kraj się kończy niedaleko hyhy nie ma porównania z fabryką szybowców w sandomierzu gdzie są hektary dróg dojazdowych hyhy. a właśnie bo po łańcucie doleciałem do sandomierza gdzie załadowałem na powocik części do szybowców, a właściwie szybowce ,które są częściami do....
o matkło, ale brednie zaczynam pisać. niech mnie jakaś blondyna z sandomierza na kawę zaprosi ;p



albo niech zastuka do kabiny :P hyhy kawę mam