czwartek, 12 marca 2009

Lübeck again

no i pojechałem ;) poszło jak z płatka i w poniedziałek rano po zrzutce zacumowałem przy kanale, na 11-godzinną pauzę. we wtorek obudziłem się z nadzieją na jakiś powrót. no i lipa. wtorek nic. środa nic. poznałem w międzyczasie obsługę kilku programów graficznych oraz wszystkie trasy w collinie mc rae hyhy. w końcu wieczorem dotarł sms. załadunek 13 marca do południa. spojrzałem na zegarek qrwa dopiero był 11. scheisse jeszcze dwa dni. no ale nic. zebrałem się i podjechałem do tej firmy. dzisiaj rano się zameldowałem i .... załadowali hyhy.no więc pedał w podłogę i spod hamburga w 9 godzinek doleciałem do bazy. no i teraz rozładunek dopiero we wtorek więc parę dni wolnego.trzeba odreagować kilka dni w budzie nad brzegiem kanału.

co to się z tymi helmutami porobiło. wyjechałem spod tego hamburga na autostradkę i zanim znalazłem stację na której mogłem wykupić toll collect (opłatę za autostrady) przejechałem z 50 km. zaparkowałem w rajkach i poleciałem do automatu. wracam a przy aucie BAG. w mordę świstaka. no ale nic podchodzę jak gdyby nigdy nic wsiadłem a oni stoją mi przed maską. ale chyba wskoczyło im w system bo zaraz pojechali. no więc ja niewiele myśląc pognałem dalej w stronę domu. za paręnaście km łapanka. polizei ze 20 radiowozów parking zapchany po same brzegi. osobowe ciężarowe małe i większe a przy każdym ze dwóch w jaskrawo zielonych kurtałkach. oczywiście z trzech pasów zjazd do jednego ograniczenie do 60 km/h i dwóch misiaków wybierających autka do kontroli. za kawałek w drugą stronę to samo tylko policja z zoll'ami ( celnikami) jakieś 200 km spokoju i koło berlina powtórka z rozrywki. wszystko urozmaicone przemykającymi srebrnymi busikami z napisem BAG i aparatami na statywach zainstalowanymi przy drodze. normalnie państwo policyjno-represyjne.

ale muszę pochwalić podejście chłopaków z firmy z lubeki u których się rozładowywałem. tak szef jak i pracownicy widząc ile stoję i kwitnę przy tym kanale jednego dnia przynieśli mi gorącą zupkę razem z bułeczką. drugiego podrzucili mi puszki z parówkami w sosie. normalnie nie do pomyślenia w polsce. no może z małymi wyjątkami. ale naprawdę miłe, bo mówiłem chłopakom że mam pełną lodówkę hyhy i jeśli chodzi o kwestię konsumpcyjną to mogę stać i dwa tygodnie :P



no ale grunt to to że teraz jestem sobie w domciu i nie muszę się martwić o toll collecty BAG i inne takie pierdoły. :)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

niezły wpis! służą Ci te wyjazdy do niemców! pozdrowienia

Anonimowy pisze...

Tam mają zasadę (całkiem słuszną z resztą): JEBAĆ, KARAĆ, NIE WYRÓŻNIAĆ. Dlatego są takie kontrole i łapanki.

Alex:-} pisze...

moje zdrowk psychiczne troche odpoczelo od tych esesmanskich praktyk choc jeszcze czasem budze sie w nocy z krzykiem zaciskajacym gardlo,obledem w oczach,zlany zimnym potem....jak bylem u psychologa....chlop sie zalamal i musialem go pocieszac,ze do nas to przyjdzie dopiero za pare lat...