piątek, 28 sierpnia 2009

ostatni weekend

w tym nowym dworze odklincowałem 26 godzin po czym pojechałem całe 70 km na załadunek. no i kolejny zonk. 11 godzin czekania na załadowanie. utytłany po pachy zajechałem rozładować się w łodzi na firmie widmo. znaczy teren na którym znajdowała się ta firma mógłby grać w filmach grozy. vide foto 1 hyhy.
a dzisiaj majster wysłali mnie do mieroszowa. kiedyś już ta mieścina gościła na łamach bloga. 4 km od granicy z czechami, dojazd wąziutką ścieżką dumnie pnumerowaną jako DK 35
jakieś 20 km za wałbrzychem. a na końcu mostek broniący dostępu przed takimi autami jak renata szczerzący kły cyferkami 3,5 metra.
ale nie straszne nam to było, bo przerobiliśmy tą niespodziankę rzy poprzedniej wizycie.
generalnie mieroszów jest barzo fajną mieściną gdzie życie biegnie trzy razy wolniej i jakoś nikt tu kryzysem się nie przejmuje. wszyscy robią swoje z tym że 50 % społeczności ogranicza się do spożycia płynów energetyzujących.
no i to co najważniejsze dla mnie :) nie jest płasko. co prawda to nie turnie spod zakopca ale zawsze... no i dziś ostatni weekend z zakazami się zaczyna tralalala :)

1 komentarz:

Alex:-} pisze...

nie,no widać,że czas płynie wolniej...i pasy jakby rzadsze...