środa, 27 stycznia 2010

przymroziło brrrr

jak się ładowałem było -24 stopnie. zesztywniały mi wszystkie członki :P prócz jednego hyhy. ale co najgorsze renacie przytkał się filtr paliwa. nawet niewielka górka stanowiła problem. ponieważ na wyjeździe z kłodzka jest taka dość stroma (8%) górka więc postanowiłem zaczekać na świt. no coby mi kto w tyłek nie wjechał a poza tym w dzień cokolwiek łatwiej załatwić niż szlajać się w lesie po ciemku.
okło 7 rano ruszyliśmy i .... było jeszcze gorzej. ponieważ jednak zaatakowałem tę pierwszą górkę i nawet na 4 biegu się wciągnęliśmy więc postanowiłem jechać dalej. niestety potem była górka druga i trzecia i czwarta i chyba nawet piąta. i coraz trudniej renacie było się wbijać. na końcu nawet po łaskim nie chciała na jedynce jechać a nawet pracować na wolnych. 25 km jechałem 1,5 godziny. dookoła tylko lasy i góry więc nawet nie było sensu szukać wsparcia. musiałem się dobić do złotego stoku. po drodze o dziwo podjechał pan policjant i zapytał czy dam radę czy może mi pomóc. grzecznie podziękowałem bo to było na etapie wbijania się jeszcze na trójce i miałem nadzieję na rychłe dotarcie do stacji paliwowej. jak pisałem w końcu osiągnąłem złoty stok i wturlałem się na stację bliska. a tu jak na złość jakaś zmiana systemu i nie mógł mi nic sprzedać. ponieważ ja nie mogłem jechać więc skazany byłem na czekanie. na szczęście trwało to około pół godziny i zakupiwszy dodatek pod cudną nazwą "xeramizer' :P dolałem 10 literków benzyny razem z tym dodatkiem i ruszyłem pełen obaw dalej. no w końcu musiałem odblokować stacyjkę ;)
renata wyturlała się z oporami ale po paru "zabujaniach" na naszej cudnej drodze załapała mieszankę i poszła jak burza. normalnie wszystkie dolegliwości zniknęły jak za dotknięciem cudownej różdżki.
ale byłoby za pięknie jakby tak dobrze szło i zaraz za tychami trafiłem na ten karabol sześciu czy siedmiu autek w kierunku bielska białej. niestety zamknęli drogę i kazali spadać na kobiór,mikołów i skoczów. prawie 100 km w plecy. ale pewnie jeszcze bym stał czekając aż otworzą jedynkę. a od strony skoczowa... też wypadeczek. dwie ciężarówki się skotłowały po jednej zostały tylko zbiorniki paliwa na poboczu, a drugą właśnie przeładowywali jak jechałem. acha no i tu też koreczek. ale na szczęście w miarę szybko szło a jak powoli podciągałem patrzę a na poboczu stoi autko z firmy znajomej ze zgierza. pytam kolesia co mu się urodziło i czy mu pomóc ale niestety w volvo gdzieś mu uciekły biegi więc niestety nic nie można było poradzić. zresztą też dzisiejszy dzień zaczął od walki z paliwem więc chyba w całym zgierzu panuje jakieś fatum ;)
w koncu po 10 godzinach walki z przeciwnościami losu udało mi się rozładować towarek w tym bielsku i stanąć na chyba zasłużoną pauzę ;)

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

No to miałeś prawwdziwą przygodę!!! Twardy z ciebie gość! pozdrowienia i tylko tak dalej!

krzysiek k-staw pisze...

No Borsuku... zima daje popalic a synoptycy prognozują że mrozic ma do kwietnia. Renata w tej kotlinie prezentuje się niezwykle sexownie ;) Fajne foto! Pozdrawiam i aby do wiosny!

Roadrunner pisze...

2.34 zdjęcie jak z syberii, Szerokości kolego

Anonimowy pisze...

Witaj;
w kwestii paliwa od dawna wyznaje zasade: jak jest dobre trzeba trzymać się tego. Ja tam leję z norweskiej firmy. Jeszcze nie zamarzlo.
Ale tyle dobrego że jakoś sobie rade dajesz:) Btw. od tego roku twierdzę że na zime najlepsze są "ruskie" wymysly... Dla nich -20 to przymrozek
pozdr
FSO