poniedziałek, 29 marca 2010

tyrka przedświąteczna

sorki że tak zapuściłem pisanie, bo choć zostałem dosłownie zasypany monitami , to naprawdę nie zapomniałem. w pracy roboty coraz więcej (szkoda że w kieszeni się tego nie czuje) w domu głupiego robota zawsze dopadnie :) i tak schodzi dzień za dniem. tym bardziej że w sumie ostatnio nic ciekawego się nie nadziało, a po raz piętnasty pisać o trasie do chodzieży ... :P sam bym pawia puścił. no bo w końcu jestem przyjacielem zwierząt i ptaków też :P śniegi zeszły ludzie jak na razie przestali po rowach zalegać, więc cóż...
postaram się nadrobić te zaległości pod warunkiem że nie padnę na twarz. :D

wtorek, 16 marca 2010

przedwiosenne śniegi :D

co prawda już po weekendzie ale wrócę do piątkowego powrotu. mialem "przyjemność" jechać przez ketchupowo czyli włocławek. coś drgnęło przy remoncie jedynki i tym samym wszystko stanęło jeśli chodzi o jazdę jedynką :D na pierwej focie omijanie wiaduktu na wlocie od torunia. a w poniedziałek powrót bałwanka dał się odczuć jeszcze mocniej. w łodzi spadło z 15 cm białego. druga fotka przedstawia dojazd z bazy do cywilizacji :P


ale to był pikuś ;0 oczywiście wiele osób za wczesnie poczuło powiew wiosny i lądowało w rowie, ale to co działo się na trasie oleśnica-wrocław wołało o pomstę do nieba. istne lodowisko tylko wypożyczalni łyżew nigdzie nie było. pewnie zapomnieli że nie każdy wozi własne. jako tako z trzygodzinną obsuwą udało mi się doturlać do mieroszowa. to taka wioska na końcu świata trzy kilometry od granicy z czechami za wałbrzychem. kiedyś już pisałem o niej ale w zimowej scenerii prezentuje się o wiele lepiej.






z mieroszowa szybki przeskok do wałbrzycha gdzie po 12-sto godzinnym postoju pod firmą cersanit (sołowow naraziłeś się i chyba nie będę ci kibicował na trasach rajdowych) udało i się wjechać na teren.konstruktorowi tamtejszych ramp kazałbym wjeżdżać po 10 razy dziennie a za każde obtarcie 10 batów na plecki i może by zaczaił jak się podjeżdża autem ciężarowym. ale żeby nie było ufociłem fakt że wjechałem. i tak jest o tyle lepiej, że na "starym zakładzie" rampy były (i są) w drugą stronę i trzeba się łamać na prawo, a tu chociaż można łeb przez okno wystawić. ale i tak lekko nie jest szczególnie jak komuś nocą każą wjeżdżać.

piątek, 12 marca 2010

idzie wiosna idzie :)

ptaki tłumnie wracają do gniazd a na drogi zamiast drogowców tłumnie powróciły tzw. ssaki leśne. koło bydgoszczy szczególnie wypełzły te z gatunku curvus brzydalus no tak okrutnych tirówek to w życiu nie widziałem. nawet bym się zastanawiał czy to łopatą ruszyć a co dopiero czym innym. no ale skoro stoją musza być i desperaci którzy ich używają :P
tak jak mówiłem a właściwie pisałem, wiosna za pasem a za pecami
szumi ogrzewanko :) już mam naprawione i powiem Wam tylko tyle że tak cicho to od nowości nie chodziło. normalnie muszę dobrze słuchać żeby stwierdzić czy chodzi. a potrzebne jest bo jak widać na ostatniej fotce horror z cyklu "powrót bałwanka" jeszcze się nie skończył. ta ostatnia fota została cyknięta w rejonie sępólna krajeńskiego gdzie śnieg trzyma się dobrze i nie zamierza spływać do bałtyku. a ja już spadam do domu na weekenda :) więc i Wam zimnego browca życzę

poniedziałek, 8 marca 2010

dla Pań moich kochanych

z okazji Dnia Kobiałek dla wszystkich czytelniczek wraz z uśmiechem :D

garniec marcowy.

jutro jadę z ogrzewaniem do serwisu bo dziś w łodzi było rano -10 więc chyba jeszcze za wcześnie aby spać nocą bez ogniska w kabinie. a dzisiaj miałem szybki kursik do leszna i z powrotem do domu. i prawie się w czasie zmieściłem (czasie pracy) grunt że w tyłek będzie mi ciepło :P a do mrozu dołożył w paru miejscach śnieżek więc jeśli ktoś już zapomniał to parę fotek z dziś dla przypomnienia :D

sobota, 6 marca 2010

powrót zimy

jeśli pamiętacie fotki z poprzedniego postu to zrozumiecie moje zdziwko po wyjrzeniu rano za okno. na dokładkę wysiadło mi ogrzewanie postojowe i ostatnie godziny stania musiałem dogrzewać się włączonym silnikiem. dobrze że sobie języka nie odgryzłem. tak mnie telepało pod śpiworkiem.
no ale na szczęście rano dostałem zleconko na powrót i po zapakowaniu jakichś ADRów we wrocku (te koreczki) i po półtoragodzinnym przebijaniu się przez miasto wyskoczyłem w stronę strykowa. oczywiście śnieg sypał jak najęty i tak było prawie przez całą drogę do strykowa. w łódzkiem to całkiem sporo nasypało. jutro będę musiał zajrzeć do tego ogrzewania ale wydaje mi się że bez serwisu się nie obejdzie. ale to po weekendzie...

czwartek, 4 marca 2010

i znów dolny śląsk :)

no i zatoczyłem koło
niczym historia :P łódź-> poznań -> wrocław i utknąłem w świdnicy. po zrzutce w świdnickich wagonach i nacieszeniu oka, majaczącymi górami na horyzoncie, zacumowałem na lukoilu koło świdnicy i zacząłem 11-to godzinną pauzę :) pauza się skończyła, a telefon milczy jak zaklęty. widać nic nie ma na powrocik. ale przynajmniej się wyśpię jak człowiek w nocy i rano na pewno coś się znajdzie
nie chcę krakać ale mrozik idzie mam nadzieję że śniegiem nie sypnie :P

wtorek, 2 marca 2010

poniedziałek... po prostu poniedziałek

po przyjemnościach przyszedł czas na prozę życia kierowniczego :P nie dość że ładunek powrotny miałem z firmy w przebudowie (vide foto 1) i odpinając przyczepę prawie utonąłem w błocie to jak zaczęli ładować o 20 tak skończyli po 1 w nocy. miałem z tym badziewiem jechać do łowicza więc jak zapytali na którą awizować, stwierdziłem że na jaką 10.00 no i zaawizowali na 10.00 tyle że jutro hyhy. a ja w łowiczu i tak odstałem przed bramą sześć ałersów zanim mnie wpuścili i jeszcze dwie zanim zdjęli.
na szczęście nie musiałem się rozpinać tylko wystarczyło się połamać, pośród beczek i innych pierdół. szybki powrót do domu spuszczenie brudu do kanałów miejskich i na załadunek. no i dzisiaj też będa ładować do rana. (mamy teraz 23 z minutami :P ) ale co tam. przynajmniej się wyśpię za dwóch.

poniedziałek, 1 marca 2010

moje ulubione :)

z piątku na sobotę załadowałem autko w zgierzu i po weekendowej pauzie wyruszyłem w moje ulubione rejony, czyli kotlinę kłodzką. znaczy mam takie dwa ulubione regiony. jeden to tatry a drugi właśnie to masyw śnieżnika i okolice. gdyby ktoś chciał się bliżej zapoznać z tymi okolicami polecam mojego drugiego bloga z fotkami

a tutaj do tatr: http://borsuk6x9foto.blogspot.com/search/label/Tatry

jak widać dzionek dzisiaj zaczął się ciekawie i nawet zapowiadało się na słoneczko
niestety jak już dojechałem do bystrzycy kł. pogoda się schrzaniła. na fotce widać jak śnieżnik chowa się za chmurami jedynie czarna góra wypina szczyt nie rysując obłoczków, jak zresztą chyba widać. nawet posypało delikatnie śniegiem. początkowo miałem w planach odwiedzenie międzygórza, albo busem albo "na chama"
renatą (15 t ograniczenia) , ale w końcu po rozładunku zaparkowałem w takim urokliwym miejscu i polazłem na spacerek po bystrzycy.
oczywiście podstawowym celem był zakup pieczywa bo ostatnio ciężko kupić bułki na allegro ale suma sumarum oblazłem całe miasteczko dookoła napawając się widokiem ciasnych uliczek i chłonąc atmosferę totalnego spokoju i luzu. gdyby nie problem z pracą zarobkową to mógłbym się tutaj przeprowadzić. zresztą chyba nieraz o tym już pisałem.
po godzinnym niemal łażeniu wróciłem do renaty zaparkowanej na wzgórzu nieopodal i ciągnę dalej pauzę kontemplując widok śnieżnika i czarnej góry z prawa i panoramę bystrzycy z lewa. :)