czwartek, 28 stycznia 2010

z ostatniej chwili

ze strony rmf 24 ściągnąłem dwie fotki z wypadku w pszczynie, przez który dołożyłem 100 km i ze trzy godziny. podobno drogę odblokowali dopiero koło 20. powodem podobno było najechanie na stojące na światłach auta . zginął kierowca cysterki która wpadła na te auta i wepchnęła pod naczepę tą osobówkę z pierwszej fotki. massakra...

środa, 27 stycznia 2010

przymroziło brrrr

jak się ładowałem było -24 stopnie. zesztywniały mi wszystkie członki :P prócz jednego hyhy. ale co najgorsze renacie przytkał się filtr paliwa. nawet niewielka górka stanowiła problem. ponieważ na wyjeździe z kłodzka jest taka dość stroma (8%) górka więc postanowiłem zaczekać na świt. no coby mi kto w tyłek nie wjechał a poza tym w dzień cokolwiek łatwiej załatwić niż szlajać się w lesie po ciemku.
okło 7 rano ruszyliśmy i .... było jeszcze gorzej. ponieważ jednak zaatakowałem tę pierwszą górkę i nawet na 4 biegu się wciągnęliśmy więc postanowiłem jechać dalej. niestety potem była górka druga i trzecia i czwarta i chyba nawet piąta. i coraz trudniej renacie było się wbijać. na końcu nawet po łaskim nie chciała na jedynce jechać a nawet pracować na wolnych. 25 km jechałem 1,5 godziny. dookoła tylko lasy i góry więc nawet nie było sensu szukać wsparcia. musiałem się dobić do złotego stoku. po drodze o dziwo podjechał pan policjant i zapytał czy dam radę czy może mi pomóc. grzecznie podziękowałem bo to było na etapie wbijania się jeszcze na trójce i miałem nadzieję na rychłe dotarcie do stacji paliwowej. jak pisałem w końcu osiągnąłem złoty stok i wturlałem się na stację bliska. a tu jak na złość jakaś zmiana systemu i nie mógł mi nic sprzedać. ponieważ ja nie mogłem jechać więc skazany byłem na czekanie. na szczęście trwało to około pół godziny i zakupiwszy dodatek pod cudną nazwą "xeramizer' :P dolałem 10 literków benzyny razem z tym dodatkiem i ruszyłem pełen obaw dalej. no w końcu musiałem odblokować stacyjkę ;)
renata wyturlała się z oporami ale po paru "zabujaniach" na naszej cudnej drodze załapała mieszankę i poszła jak burza. normalnie wszystkie dolegliwości zniknęły jak za dotknięciem cudownej różdżki.
ale byłoby za pięknie jakby tak dobrze szło i zaraz za tychami trafiłem na ten karabol sześciu czy siedmiu autek w kierunku bielska białej. niestety zamknęli drogę i kazali spadać na kobiór,mikołów i skoczów. prawie 100 km w plecy. ale pewnie jeszcze bym stał czekając aż otworzą jedynkę. a od strony skoczowa... też wypadeczek. dwie ciężarówki się skotłowały po jednej zostały tylko zbiorniki paliwa na poboczu, a drugą właśnie przeładowywali jak jechałem. acha no i tu też koreczek. ale na szczęście w miarę szybko szło a jak powoli podciągałem patrzę a na poboczu stoi autko z firmy znajomej ze zgierza. pytam kolesia co mu się urodziło i czy mu pomóc ale niestety w volvo gdzieś mu uciekły biegi więc niestety nic nie można było poradzić. zresztą też dzisiejszy dzień zaczął od walki z paliwem więc chyba w całym zgierzu panuje jakieś fatum ;)
w koncu po 10 godzinach walki z przeciwnościami losu udało mi się rozładować towarek w tym bielsku i stanąć na chyba zasłużoną pauzę ;)

wtorek, 26 stycznia 2010

Zimowe obrazki i to nie z nebraski :)

oj długi miałem ten weekend :) jak zjechałem w piątek koło południa, to ruszyłem dopiero w poniedziałek wieczorkiem. ale jak widać na pierwszej fotce, nawet w łodzi można czas przyjemniasto spędzić :) no mnie mrozik nie straszny i jak widać paru kamikadze za plecami moimi, też szwenda się po stoku :P ale renatka wymiękła. trzy dni stania i przy -18 odmówiła współpracy. trzeba było delikatnie ją na bazie reanimować i wspomóc samostartem. jak się okazało ostatnia dostawa paliwa była cosik nie taka. za dużo wody im się chlapło do beczki :P

całą drogę do bystrzycy kłodzkiej zresztą walka była z przyblokowującym się filtrem paliwa. co dziwne wcześniej nie było takich cyrków, a teraz nie tylko ja, ale kumple z firmy mają ten sam problem. najgorzej było pod górki. poruszaliśmy się skokami, ale na szczęście nigdzie nie stanąłem. w okolicy kłodzka 'lajcik" bo tylko -10 więc może i ropucha nabierze temperatury przelotu przez filtry. co prawda dolany był depresator, ale albo mało on daje , albo to paliwsko jest totalnie lipne. tymczasem pogoda jak drut więc dzięki wolniejszej jeździe mogłem dłużej cieszyć oczy zimowymi obrazkami. jedynie szkoda że widoczność na około 1 km, bo gór nie widać. no i dzisiaj hicior. pod ostatnią fotką ukryłem filmik obrazujący dojazd aut ciężarowych do firmy MONDI w bystrzycy kłodzkiej. ścieżka na dwa rowery, a tu się czasem mijać trzeba z kolegami po załadunku. dobrze chociaż, że już śnieg na niej nie zalega :P pogratulować pomysłu poprowadzenia dojazdu transportu ciężkiego przez środek kurortu długopole zdrój :) na pewno spaliny i hałas podziałają relaksująco....


środa, 20 stycznia 2010

i znowu sypie...

i znowu sypnęło tym białym i znowu ludzie po rowach jeżdżą... jakby po drodze nie mogli. zresztą nawet jak trafia w drogę to jedzie taki kolo trzylitrową bejcą 730 i rozwija zawrotną prędkość 48-52 km/h a przed zakrętem zwalnia do 30. właściwie to nawet nie przed zakrętem tylko w.. zakręcie. czasem się zastanawiam czemu ludzie robią takie głupoty a potem się dziwią że nie mogą w drogę trafić. albo ja się zbieram do wyprzedzania takiego klienta, już jadę szybciej mam zmieniać pas a koleś mi hamuje wybitnie skracając miejsce na zmianę tego pasa. boi się że go wciągnę czy jak ?? normalnie coraz częściej "wysmykują" mi się wiązanki epitetów pod adresem takich cielaków. jak j bym miał do przejechania 20 km dziennie, to może i bym jeździł z takimi prędkościami (choć wątpię), ale nie jak mam 400 do łyknięcia.

dla przykładu dwa zdarzonka, jak widać oba na PROSTEJ drodze. pierwsze dachowanko, drugie nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak on się tam znalazł.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

odwilż

to już z dwojga złego to chyba wolę jak mi w paszczu zamarza. no dziś się tydzień zaczął od takiej paskudnej odwilżowej pogody, że aż niemiło się jechało. mgła, jakieś takieś coś z nieba leciało... ni to śnieg, ni mżawka. bleee i fuj generalnie. dzisiaj się trochę poszwendałem po wielkopolsce czyli okolice poznania. a w sumie to zapomniałem napisać że w tych bartoszycach, co to ostatnio byłem jak stałem na pauzie, na lidlu. stał koło mnie taki kolega białą scanią z krakowa, opisaną że niby z firmy PTS kraków. może wiecie czy w tej firmie to bida piszczy, bo koleś miał pęknięty klosz od lampy przy naczepie, a ja jak rano obszedłem auto to zauważyłem że kolo pożyczył sobie klosz z mojej lampy. i do tego dwie żarówki. normalnie nie wiedziałem że w firmach już nawet nie mają 1,20 na żarówkę do stopu. aha i jakbyście spotkali tego kolegę to zapytajcie kiedy mi ten klosz odda.
bo generalnie to rozumiem kolegę :D on jechał w nocy więc nie mógł oślepiać innych białym światłem a ja ruszałem w dzień więc już nie oślepiałem. hyhy a swoją drogą to czyste qr....wo i jak się kiedyś spotkamy to nie omieszkam mu potłuc tego mojego klosika. bo ja już mam nowy. tyle że, ze sklepu....

czwartek, 14 stycznia 2010

zima trzyma a mróz szczypie w paszczu :D

no dzisiaj było -13 jak wychodziłem. brrr. ale nie jest źle. mogło być z -40 jak na syberii. a nie jest. i już powód do zadowolenia jest. a ja sobie wczoraj wróciłem z warmińsko mazurskich wojaży i po drodze mogłem zaobserwować wesołą scenkę. na stację benzynową zajechało BMW i pięciu "wieśniakos dżoleros" każdy w łapie dzielnie dzierżył butelkę z fantą bądź coca colą i z niemałym trudem usiłował się wyturlać z bejcy.oczywiście chłopcy przyjechali zatankować gaz (do bejcy) wszyscy nienaganne twarze nieskażone myśleniem a zrobili taki harmider jakby przynajmniej "chłopcy z miasta" zajechali :P no może i z miasta ....kutna sądząc po rejestracji :D oczywiście w tym miejscu muszę zaznaczyć że nie żywię awersji ani do miszkańców kutna ani do zamieszkujących polskie wsie. "być wieśniakiem" to pojęcie dla mnie nie mające związku z miejscem zamieszkania ani pochodzenia.
a tymczasem jak widać na kilku załączonych fotkach zima ma się nieźle co zresztą mnie cieszy. może uda się jeszcze pojeździć na nartach.
a dzisiaj bladym świtem pomknąłem w kierunku kalwaryji zebrzydowskiej a następnie do bielska zabielonego skąd właśnie teraz popisuję.wszędzie pełno tego białego co to
śniegiem zwą i nawet wisełka nam zamarzła. no ale cóż się dziwić skoro bałtyk powoli kostnieje. a tymczasem pewnie zauwazyliście że zgłosiłem się do konkursu na bloga roku. oczywiście na pewno nie wygram :) bo niby czemu. ale jakby ktoś miał luźną złotówkę i 22 grosiki vaty na koncie komórkowym to może wysłać smsika na 7144 w treści wpisując B00292 , może uda się załapać do pierwszej dziesiątki. ( w zeszłym roku byłem 11 albo 12) no i to by było tyle na dzisiaj, a jutro warsiawka. aż mam dreszcze z zachwytu nad tym co tam się może dziać....mać :)

wtorek, 12 stycznia 2010

no i po urlopie....

niby tylko tydzień ale mogę powiedzieć że sobie odpocząłem. co prawda psychicznie bo fizycznie to się natyrałem hyhy 50 km na pieszo mi się przeszło na kończynach. zatem mogę teraz wracać do TIRki :P jak widać na pierwszej fotce śniegu wcale nie brakowało w okolicach zakopca i biało było przez cały pobyt.

a wiadomo jak biało się robi to ludziska jeżdżą po rowach z których to rowów muszą ich potem odowiednie służby wyciągać. :P ja nie wiem. leciałem sobie "ustawową" setką z tego zakopca i nawet na chwilę auto nie traciło przyczepności. naprawdę nie wiem jak to ludzie robią.
a dzisiaj po odegraniu roli "tańczącego z kablami" (do odpalania) pojechałem sobie w drugi koniec czyli na mazury. i tu też biało :) i też ludzie jeżdżą jak przetrąceni. ale wiosna niedługo :) podobno.