piątek, 31 października 2008

chałolin :P

dzisiaj helloween :P czyli dzień kiedy nieboszczyki wstają z grobów, zakładają na głowy dynie i chodzą po domach zbierając cukierki.... :P ale to w stanach hyhy u nas robią to dzieciaki więc te marne próby przeniesienia zwyczajów z kraju spasionych tyłków mogę nazwać śmiało chałolinem hyhy po prostu chała i tyle :)
a wczoraj...... wczoraj w tym właśnie miejscu odstałem 4 godziny czekając na ekipę rozładowczą, która chwilę po moim przyjeździe poszła na obiad.

musieli chyba ten obiad upolować, przygotować, ugotować (albo upiec) i dopiero zjeść. no bądź co bądź długo im zeszło.


udało mi się w końcu pozbyć tego helmutowego towarku i jeszcze wczoraj załadować następny, coby dziś ruszyć na podbój wielkopolski.

jak widać zawitałem nawet do miasta gdzie znajduje się chyba najbardziej znany zakład karny i fabryka nieco badziewnego sprzętu AGD.

no i stadion klubu korupcyjnego znaczy piłkarskiego.

tutaj załadowałem towarek do łodzi i tymczasowo utknąłem na A2 z powodu zakazu hyhy ale niebawem ruszam dalej.
lecz to chyba dobrze bo bym musiał go jeszcze dzisiaj zrzucać. a tak będę miał co robić w poniedziałek :)




a Wam puszczam jeszcze jedną pierwszolistapodową grafikę :)
i spokojnie tam na grobach :) nie palić za wiele zapałek bo będziecie w nocy sikać :P



czwartek, 30 października 2008

Deutchland arbeiten betonnen....

gustlik pierduten granaten, hitler kaputt. głęboki oddech i wjechałem przez most na odrze na stary terminal graniczny jędrzychowice-ludwigsdorf. brrrr ciarki mi po plecah przeleciały bo przypomniały mi się czasy kiedy tu śmigałem jak jeszcze w unii nie byliśmy i na tym placyku odstawało się godzinki hyhy. teraz poszło szybko :P opłaciłem autobahn'ę radio CB na 28 kanał i do przodu.

no i pierwsza "zachwycająca" wiadomość..... BAG za dreznem robi łapankę. wygląda to mniej więcej tak (znaczy kiedyś tak wyglądało , ale chyba się nic nie zmieniło), że na autostradzie zostają ustawione specjalne znaki ( z reguły otwierają stałe tablice) i wszystkie auta ciężarowe zostają skierowane do przejazu przez parking.panowie z BAG sobie stoją i tylko wskazują. ty, ty i ty halt. i pechowcy mają kontrolę, przy której nasze ITD to niegroźne misiaczki. na szczęście i tak miałem zaraz za dreznem odbijać na A14 więc udało mi się łapankę objechać bokiem :) guten fahrt :P czy jakoś tak. na bilecie z toll collecta miałem określoną trasę i kazali mi jechać między innymi A38. ślipię w ten swój atlas i qrcze takowej nie widzę :P no fajnie. skąd ja im wezmę tą A38 ???dopiero o bliższym kontakcie z atlasem wypatrzyłem cieniutką czerwoną linię hyhy w moim atlasiku z 2001 roku była ona dopiero jako projektowana :P a tu bach i jest :)

tutaj jest firemka koło lipska, gdzie miałem zrzutkę. wioska cztery chałupki ale strefę przemysłową miała hyhy zresztą niech ktoś spróbuje znaleźć miejscowość doschwitz koło lipska hyhy powodzenia. :) dotarłem tam koło 15 we wtorek, ale tam jak to w cywilizowanych krajach pracę kończą o 16 więc kazali mi sie ustawić pod rampę i do rana pauzunia. generalnie koleś był bardzo komunikatywny i sporo chciał mi przekazać, niestety w żadnym z języków zrozumiałym dla mnie. coraz częściej dochodze do wniosku, że angielski nie był słusznym wyborem. ale podobno trzeba się uczyć całe życie, więc kolejne wyzwanie przede mną :P znalazłem dość fajne radyjko, które grało ludzką muzykę. nawet ze trzy razy puścili linkin park ( tu oko do Xeni ze zduni hyhy). o 20 dostałem esemesa :) no w końcu włączyli roaming na telefonie :P
rano 7.30 dokładnie jak koleś obiecał zaczęli zrzucać. w dwie godzinki uporali się i mogłem śmignąć po ładuneczek powrotny. 70 kilometrów przejechałem w niecałą godzinę. wogóle wszelkiego rodzaju wyjazdy ze stacji benzynowych fajnie wyglądają. jak wyjazd z pit stopu F1. przez teren stacji jedzie się wolniutko około 40 km/h dolatujesz do pasa wyjazdowego i pedał w podłogę hyhy.jadący prawym pasem uciekają na lewy i nigdzie nie ma problemu z włączeniem się do ruchu. czyli całkiem inaczej jak w polsce :)

tutaj mamy strefę przemysłową w landsberg'u. właśie na takich strefach skupiony jest praktycznie cały przemysł na zachodzie. nie ma problemu z szukaniem firm po miastach, a i duże auta nie plączą się koło zabudowań mieszkalnych. szybciutki załadunek ( też jakby norma) i lecimy do domu. drobne 600 kilometrów hyhy.




a tutaj oczko do dziewczyn i chłopaków z gądek i strykowa. pyknąłem fotkę waszego oddziału w landsberg. tak toto wygląda :)






no i końcówka A9 przed berliner ring. potem tylko A12 i bundesgrenze. ale byłoby za pięknie. na CB krzyczą, że 12-tka zablokowana, bo wypadek i to śmiertelny. grrrr niemcy to potrafią zablokować nawet na 6 godzin. no ale nic jadę. całe szczęście odblokowali zanim dojechałem. mijam frankfurter tor czyli tak zwaną patelnię ( ogromny parking na którym czekało się na wjazd na terminal na świecku) i .... pakuje się przede mnie biały busik z napisem BAG. zwolniłem ..... uffff pojechali. minąłem granicę i się zaczęło. jeden ogromnie długi sznur ciężarówek. trochę się rozjechało na nevadę, mostki i BP i jakoś dowlokłem się do A2. do domu dotarłem koło 22 na 10 godzin :) zostało mi 15 minut hyhy normalnie na styk. a dzisiaj śmigam do tomaszowa zrzucić ten zagranamiczny ładuneczek :)


wtorek, 28 października 2008

jedziemy do niemiec :(

w sobotę z rana udało mi się zrzucić ładunek z tej bydgoszczy i już miałem weekend :P jak widać na obrazku market jescze w rozsypce (otwarcie 26 listopada) a towar na półkach :) no na magazynie :) wekend oczywiście minął stanowczo za szybko, ale miałem ładować w poniedziałek koło 10 cosik do poznania więc loozik. a w poniedziałek szefo mówi jedziesz do niemiec. no nie jestem tym pomysłem zachwycony bo jak wszystko ma to swoje zady i walety :P mam nadzieję że BAG będzie mnie omijało z daleka hyhy zresztą jedyne moje spotkanie z nimi wspominam nienajgorzej. generalnie do niczego się nie czepili ino do opłaty autostradowej. miałem wykupioną na spalinki euro 2 a faktycznie powinienem mieć euro 1 ale 8 marek (jeszcze wtedy marki były) załatwiły problem i było oki. właśnie piszę do Was z ostatniej stacji przed jędrzychowicami, a więc chwilę przed skokiem diabłu w tyłek hyhy.a jeszcze jak na złość na tym orlenie nie mają toll collect'a i coby autobahnę opłacić muszę dymać do reala 2 km dalej. nie było mnie tutaj jakieś 6 latek więc jak widzę trochę się pozmieniało :) niedługo dociągną tu A4 i nie będzie się ostatnich 60 km wlec jakimiś dziurami.

jak widać za wrockiem na A4 też nie ma tych płyt patataj ino ładna betonka tylko zapomnieli dorobić pobocze czyli pas awaryjny. no cóż polska :P

niedziela, 26 października 2008

weekendowe powroty :)

w trzecim dniu pobytu w chojnicach wreszcie długo oczekiwane info. "ładujesz się w bydgoszczy"pognałem niesiony wewnętrzną radochą, że w końcu i nareszcie choć od rana słodko nie było. tradycyjnie o 7 przyszedł koleś zapytać o numer załadunku i znowu musiałem tłumaczyć, iż ja tylko sterczę na placu bo nie mam jak na razie co ładować. no ale skoro mnie obudził to odniosłem swój tyłek i zasiadłem do kompa. po jakimś czasie , chyba z pół godziny zonk :P przetwornica wydała znaczący pisk i monitorek zrobił się czarny. "szlag by to...." przemknęło mi przez głowę i już wiedziałem co jest grane. komputerek, światełko, radyjko, webasto i baterie siadły. spojrzałem na napięcie w komputerze pokładowym renaty 20,5 V no pięknie. przekręciłem kluczyk ... spadło do 19,8 próba uruchomienia i spadło do 19,2 no nie ma szans. silnik nawet jednego obrotu nie zrobił. w ciuchy to wskoczyłem szybciej niż podczas alarmu w wojsku mi się zdarzało. szybki przelot po chłopakach stojących na placu. niestety nikt kabelków nie posiadał. :( ale podczas wywiadu dowiedziałem się, że zaraz obok mają warsztat samochodowy. no to lecę :) jest i kable też mają. nawet nie musiałem się specjalnie prosić hyhy. kable w dłoń i do renaty. teraz znaeźć chętnego do pożyczenia paru wattów prądu (oddam kiedyś komuś :P ) jest. podłączyliśmy zaburzyliśmy i renia zamruczała :) mrrrrr super. chciałem chłopakowi na piwo dać ale qrcze w ortfelu miałem raptem dwa złocisze. no głupia sprawa ale słowo jak go spotkam ( a jest taka szansa) wtedy ma u mnie browarka. chwilę potem nadeszła właśnie ta radosna nowina o załadunku i śmigaliśmy z renatą w stronę bydgoszczy.
pogoda za oknem nastrajała optymizmem, kolory jesieni są zabójcze i ustępują jedynie wiosennym zieleniom. humorki więc nam dopisywały.nam czyli mnie, bo w końcu do przodu, renacie bo jej akumulatorki się ładowały, marzence (nawigacji) bo w końcu mogła sobie pogadać, i mojemu kuzynowi ( na fotce hyhy) bo w końcu mu się krajobrazy zmieniały :P



tak sobie myślę, bo właśnie siedzę w domu i obiadki sobie w trasę gotuję :P może tak stworzę drugiego bloga w formie książki kucharskiej :P mam trochę fajnych dań a i Wy może przyślecie jakieś fajne przepisy a ja je zamieszczę. w ten sposób powstałaby fajna kuchnia truckerska. oczywiście żadnych przepisów dietetycznych. wszystko ciężko-strawne i tuczące. mięsiwa i inne takie. coś co można zabrać w traskę i się posilić a nie jak zupką pomidorową, którą się wysika po godzinie i człowiek głodny :P
chciałem jedocześnie podziękować wszystkim za miłe słowa, po opublikowaniu mojego artykułu na interii i zagłosowanie na niego :) mam nadzieję, że niebawem będzie więcej publikacji a tymczasem zapraszam wirtulnie w przejażdżkę ze mną. filmik znajdziecie poniżej.


czwartek, 23 października 2008

dżisus, qfa, ja pierniczę.....

parafrazując text adasia miauczyńskiego z dnia świra chciałbym oddać nastrój w jakim jestem.jak widać dalej kwitnę na pomorzu i podobno nie ma komletnie nic i nigdzie. majster próbował ze szczecinka i z piły, z bydgoszczy i ze świecia, a nawet z torunia, złapać cokolwiek i gdziekolwiek. do domu, do rzeszowa, krakowa wrocka czy pcimia. nie ma nic nawet do wąchocka. qrwa mać, że tak powiem o co w tym wszystkim chodzi. coraz częściej jest problem coby złapać jakiś ładunek powrotny, a nawet wyjazdowy.
jak na tej fotce widać zostałem prawie sam, ale chłopaki stąd śmigają do niemiec, a na polskę niestety nie. żeby tylko sie nie okazało, że jutro wrócę na pusto te 300 kilometrów. byłaby to po prostu massakra.

na szczęście zaplecze socjalne dla driverów, jest ok i nawet skorzystałem z niego. zawsze to jakaś pociecha, jak człowiek może spłukać wczorajszy dzień z worka :P
dziś od rana przeleciałem się trochę po chojnicach bo i chleb trzeba było kupić i kości rozruszać.
dobrze, że pogoda się wyklarowała.




no i muszę się pochwalić :) dzisiaj popełniłem pierwszy swój artykuł do interia 360. na razie czeka na akceptację :P mam nadzieję na jutrzejszą publikację :) jak zobaczycie tytuł "jestem potencjalnym mordercą" to znaczy , że poszło hyhy może kiedyś zdobędę nagrodę pulitzera hyhy dobrze że za marzenia nie wsadzają :P

ale chyba jeszcze popiszę bo coraz bardziej mi się podoba taka skrobanina :) a na razie prezentuję zdjątka chojnic :) hala miejska i brama człuchowska :)


qrde byle gdzieś pojechać bo mi czyraki na tyłku się zrobią.....http://interia360.pl/polska/artykul/jestem-potencjalnym-morderca,15139
artykuł się pojawił :)

środa, 22 października 2008

ch...j nice

hyhy gratuluję skojarzeń :P Ci z Was, którzy od razu załapali, że nie chodzi o ładne organki tylko o miasteczko na pojezierzu drawskim wygrali komplet dziurek do sita :P ale od początku.
wczoraj wróciłem z tego piotrkowa i niestety dowiedziałem, że z robótką licho jest. załadunek dopiero miałem dzisiaj o 6 rano. wykorzystałem ten czas ze wszech miar pożytecznie, jako że wysprzątałem renatę w środeczku i nawet zaprowadziłem ją do kąpieli :) a nóż
widelec jeszcze się co trafi :P albo kto :) co z tego, jak dzisiaj od bladego świtu z nieba leci paskudztwo co ludzie deszczem zowią :( no i na ładny lakier żadnej dziouchy się nie złapie. trzeba by znowu na myjkę podjechać ech.....

a tu moje ulubione zestawienie hyhy ciagnik i wysepki no i brak możliwości ominięcia zawalidrogi. może i dobrze bo kiedyś w szczecinku zainkasowałbym o mały włos 19 pkt i 500 złociszy mandatu. pół szczecinka taki mi się wlókł, a jak go wybrałem okazało się, że niby tam podwójna ciągła i przejście dla pieszych, o skrzyżowaniu nie wspomnę. hyhy dobrze musiałem gadać policmajstrowi do ucha.

jadąc dalej za bydgoszczą mamy ciekawy obiekt architektoniczny, mostem zwany, a przypominający rzymski akwedukt. jego wielkość naprawdę jest imponująca. usiłowałem dzisiaj też nakręcić małe wideło ( ale nie do gnoju tylko do oglądania) lecz mi nie wyszedło :) poprawię się jutro hyhy.

i baaardzo ciekawa mieścina co się kamień krajeński zowie. cały dowcip polega na tym, że aby ją minąć trzeba ją objechać prawie dookoła.tam przed tym kościołem na końcu się zawraca. tak tak pełne 180 stopni

wraca się i dopiero odbija się dalej :) podobny układ ma np. gostyń w wielkopolsce. jadąc od leszna i chcąc załadować sie w hucie i dalej pojechać w stronę kalisza wykręca sie pełne kółko po mieście

doturlałem się w końcu do tych chojnic i byłoby oki, tylko jak na razie nic na powrót nie ma :P w sumie to i tak pauzunia do rana więc ustawiłem się ładnie na placyku, zasłoniłem firaneczki ( zasłoneczki) i bawię sie ..... nie nie :P nie tym. hyhy bawię się klawiaturą hyhy




wtorek, 21 października 2008

od nowa :)

tydzień zacząłem od łamania przepisów hyhy. słabo tu widać, ale właśnie się pakuję pod zakaz 10-cio tonowy :P niestety nie ma innej możliwości dojazdu do firmy docelowej. wczoraj udało się w miarę szybko zrzucić jeden towarek (załadowany w piątek ) i niebawem śmigałem po ładunek tzw powrotny.

w poznaniu, koło malty trwają jakieś prace budowlane, więc jak zawsze tworzą się niezłe korki. udało się szybko przecisnąć, a na załadunku chłopaki uwinęli się piorunem i koło 11 śmigałem po autostradzie w kierunku łodzi.

przed samym zjazdem w emilii "fajny" wypadeczek. chłopaki zbierali jakiegoś dużego, który jakoś musiał "skontaktować"
się z tym niebieskim busem. qrcze w biały dzień na prostej drodze...... jakieś nieporozumienie jak dla mnie.





a ja teraz właśnie stoję sobie w dc ikea koło piotrkowa i zaraz będą zrzucać palety, co to je z poznania przytargałem. to stąd idzie towarek do wszystkich sklepów ikea w polsce.trochę tu mają miejsca na składowanie.no nie ?? a po zrzutce do domu i zobaczymy co nam wtorek przyniesie :)



piątek, 17 października 2008

bollywood

dzisiaj na kulczykbahnie właśnie istne bollywood było :P czasem słońce, czasem deszcz a dmuchało niczym w kieleckiem. jak zresztą widać na fotkach początek przypominał aurę nowoorleańską hyhy. temperaturka spadła z 19 do 13 i zrobiło się mało wyjściowo.
na bramkach w stronę strykowa zrobiła się kolejka koło kilometra, więc na rondku w strykowie to chyba miała z pięć. na szczęście będę wracał z tego poznania koło północy i mam nadzieję, że te stada amrykanów wracających na weekend do litwy, łotwy , kutwy i dratwy przemkną i nawet dym po nich nie zostanie.



stoję sobe teraz pod rampą w poznaniu, a właściwie w gądkach i mam na tyle fajnie, że nawet nie muszę się ruszać z miejsca. na jednej ramie chłopaki ściągają jeden towarek i pakują drugi. luxus. normalnie rozpusta. ale co tam :P raz nie zawsze. i tak chłopaki z naczepami mają lepiej bo nie muszą się rozpinać, spinać i dwa razy cofać pod rampy. ale nie ma co narzekać hyhy niektórzy mają szmaty zamiast firanek, a niektórzy BDF-y hyhy. no i fajnie. weekend przed nami trza myśleć pozytywnie. jeszcze tylko pracowita nocka i looz..... do poniedziałku

czwartek, 16 października 2008

wizyta u syrenki :P

jak wiecie goniłem do warszawy. mile zostałem zaskoczony jako, że dawno mnie tu nie było, a z radomia do samej wawy można teraz pogonić dwoma pasami. no prawie.... chłopakom zostało do zrobienia jakieś 20 kilometrów, ale większość asfaltu zaległa na swoim miejscu, a te brakujące paręset metrów niebawem zarzucą.
jak się przyglądniecie drugiej fotce to zobaczycie na tej bramce nad drogą jakieś kamerki. ciekaw jestem czy nie jest to ten system do automatycznego poboru opłat bo nie sądzę aby ktoś podglądał sytuację na drodze.no chyba, że to ten system co mierzy średnią prękość na odcinku.jak w holandii np. za wiele ich zamontowali. od grójca do wawki co parę kilometrów po jednej na pasem ruchu. no ciekawe....



w stolicy wiadomo.... korki.(tylko czemu zawsze w tą samą stronę w którą ja jadę ??? ) średnia prędkość od janek do ul. woronicza, gdzie miałem rozładunek, wyszła mi 13 km/h a maksymalna 27. tam powinni jakieś fotoradary ustawić hyhy. ale dzisiaj nawet powieka mi nie drgnęła. jakoś w tej stolicy szybciej wszystko się zbiera i rusza, więc mimo większej ilości aut jakoś to wszystko idzie do przodu. zresztą nawet na remontowanym odcinku al.prymasa 1000-lecia powoli , ale za to cały czas się jedzie. nie to co w łodzi gaz-hamulec-stop, gaz-hamulec-stop

trochę opornie szedł rozładunek, znaczy wózkowy akurat jak miał mnie zrzucać poszedł na przerwę. a tu jak na złość w drugiej firmie mieli mnie załadować do 16. trochę odczuwałem zniecierpliwienie i jak miałem iść pogonić kolesia, to akurat przyjechał. hyhy wyczuł pismo nosem. z woronicza wyjechałem o 14.43 i przejazd za łomianki zajął mi dokładnie jedną godzinę i jedenaście minut. a było to 45 kilometrów w tym większość przez warszawę. sam nie wiem jak mi się udało. wpadam o 15.55 na tą drugą firmę, oczywiście prawie pewny, że stoję do rana a tu mnie rozbroili. hyhy okazało się że zasuwają całą dobę :P


kiedyś tu fotnąłem takiego amerykańskiego siodłowca, a dzisiaj spotkałem przedstawiciela mojej ulubionej marki czyli miśka lancera w wersji evo. trochę biedaka sponiewierali, ale naprawdę była to rasowa rajdówka, a nie auto po wiejskim tuningu.
no a w międzyczasie auto mi załadowali, papiery wypisali i dziś śpię w domu, a nie muszę klincować w budzie. jeszcze jutro szybki poznań i znów weekend.
i znów kubica da popalić hamilltonowi hyhy tylko czemu tak rano trzeba będzie wstać :P



zero sygnału wczoraj grrrrr


Wczoraj to myślałem, że zawału dostanę. Nie to cobym źle się poczuł ino do szewskiej pasji doprowadzili mnie ludzie, a w szczególności przedstawicielki ładniejszej połowy tego gatunku. Zaczęło sie całkiem niewinnie. Z tego grodziska maz. Po załadunku pojechałem w stronę łodzi a właściwie miałem się z tym udać koło pabianic. No dobra. Około 13.00 dotarłem do miasta łodzi co kot pawlaka stamtąd pochodził i stwierdziłem, że nie ma sensu pchać sie przez miasto całym zestawem więc zostawiłem przyczepkę pod domem. Zawsze to 5 ton mniej :P do tej pory myślałem, że warszawa jest zapchana. a tu 20 kilometrów pokonywałem jakieś 1,5 godziny. Już będąc prawie u celu napotkałem pierwszą kobiecinę :P jechała swoją polówką (VW Polo) 30 km/h przy prawym krawężniku, więc z braku miejsca do wyprzedzenia musiałem się dostować do niej. I co??? nagle hamulec potem kierunek w lewo i pani przez podwójną ciagłą skręca w lewo. Tylko ABS zasyczał i renia stała jak wryta. Dobrze że ta kobiecina nie słyszała co sobie pokrzyczałem hyhy. No ale jakoś dotarłem w jednym kawałku na zrzutkę.Całe szczęście że zostawiłem przyczepę w domu, bo w miejscu rozładunku ledwo solówką się wcisnąłem. W miarę szybko rozłądowali i powrót. Myślałem że będzie trochę luźniej, ale gdzie tam. Jeszcze qpa ludzi w momencie jak zapala się zielone dopiero biegów szuka. Ale... na którymś ze skrzyżowań prowadziłem ożywioną konwersację przez telefon (oczywiście bez słuchawki bo ta działa z drugim telefonem) a obok mnie stoi sobie policja. Ja spojrzałem na nich oni na mnie i ..... oczywiście halt. Na początku nie było tłumaczenia że mam słuchawkę do ucha tylko na drugim fonie, a nie miałem za bardzo z czym się wychylać bo w portfelu miałem aż 15 złociszy, ale po ustaleniu wspólnych znajomych hyhy skończyło się na pouczeniu. Ufff. Jadziem dalej. Podjechałem coby się podpiąć pod przyczepę a tu.... stoi sobie skodzina jakieś 5 metrów od dyszla. A żeby cię..... sobie pomyślałem. Moje auto ma dwa razy tyle wiec jak tu się podpiąć. Jeszcze brachol mnie pocieszył, że to takiej laski z osiedla bryczka i raczej do rana postoi. No i jak tu nie być męską szowinistyczną świnią ??? zostawiłem kartkę za wycieraczką, że nastęnym razem to skodzinę przestawię dwie ulice dalej i jakoś skosem się zapiąłem. Pojechałem załadować i koło 20 ten wariacki dzień się skończył. 11 godzinek pauzy i rano poleciałem w okolice krosna.


Jak widać pogoda super :P więc i ludzie jechali jak potłuczeni. Ja nie wiem. Troche mgły, a połowa włącza wszystkie światła jakie tylko mają. Normalnie te przeciwmgielne tylne należałoby tłuc takim palantom.




Z krosna do mielca gdzie na takiej fajnej hali załadowali chłopaki autko i w końcu zasłużona pauzunia.ale qrna stoję teraz na strefie mieleckiej (tej przemysłowej) i neta nie ma. Nie chodzi mi o gratisowego wi-fi tylko nie mogę wbic się z iPlusa. Massakra. Jedynie przez CSD a za to kasują dodatkowo. Dlatego na dziś już kończę i jutro nadajemy z warszawy. Już sie cieszę na te korki grrrrrr



ostatecznie tekst powstał wczoraj a zamieszczam go dzisiaj bo nawet przez to CSD nie udało się nic wrzucić. no ale post jest hyhy, a ja jestem teraz koło radomia i lecę do tej warsiawki :P tak więc dziś powinno jeszcze coś tu dojść

poniedziałek, 13 października 2008

nowy tydzień

nowy tydzień, nowe nadzieje (ciekawe kto się nadzieje :P ) i nowa traska. znowu qr zapiał ....no nie ten dzwonek utopił się razem z moją komórką hyhy no ale musiałem się zwlec o 4 rano więc tydzień zaczął się pracowicie. zapakowałem towarek w zgierzu do samego otwocka hyhy daleka trasa no nie :P no ale choć rano komuś znowu mleko się rozlało, niebawem zrobiło się całkiem znośnie. dawno tędy nie jechałem więc ku mojemu zaskoczeniu DW 725 czyli z rawy do białej rawskiej została wyremontowana. vide fota. co z tego hyhy kasy starczyło im na jakieś 4 kilometry. resztę chyba pochłonęły premie dla burmistrza i ekipy z magistratu czy tam z ratusza. no ale to zawsze coś :P


a tutaj biała rawska czyli miasteczko "Pudziana" z którym łączy mnie taka sama ilość centymetrów w obwodzie :P tylko jego bicepsa i mojej nogi hyhy


o trójgłowym piwnym nie wspomnę :P


z białej rzut beretem do grójca.... ale tu pozmieniało się. ja pojechałem tak jak kiedyś i zonk...... ślepa uliczka. trzeba było zawracać. nawet moja navi sie dała wpuścić :P no ale daliśmy radę. w końcu nie takie rzeczy się po pijaku robiło



oczywiście w tych okolicach jest zagłębie jabłczane.



ciekawe ile tych jabłuszek zostaje przerobionych na "czar teściowej" albo chateau 'la patik"








no i dowlokłem się koło tego otwocka i ...... kazali mi tyłkiem wpasować się w tą bramkę. wszystko byłoby oki ale ta droga na pierwszym planie to 801 waszawa-puławy. dobrze, że jechali chłopaki dużymi, to na trochę ruch wstrzymali. :) dzięki chłopaki :)






no a stamtąd poleciałem przez "stolycę" mostem siekierkowskim (chyba jakieś filmy tu kręcili :P ) do grodziska mazowieckiego. 2 godziny przez wawkę to chyba niezły wynik trasa otwock-grodzisk średnia 34 km/h hyhy


tu grodzisku właśnie w przemiłej atmosferze osiedla domków spędzę sobie dzisiejszą noc. ciekawe czy zasłaniają okna wieczorem hyhy bo ja jakby tak trochę wysoko siedzę :P