czwartek, 25 września 2008

ozo, łódź and rzeszów

stoję właśnie sobie w rzeszowie po zrzutce.rzeszów ładne miasto i dziewczynki ma urodziwe (pozdro dla Małgosi i Eli z giełdy kwiatowej). a ja właściwie to stoję sobie bezczelnie w krasnym na orlenie na miejscu gdzie z reguły chłopaki z itd trzepią ukraińców hyhy kto jeździ ten wie gdzie. to się nazywa bezczelność ;D mam nadzieję że jak przyjadą się poznęcać nie czepią się mnie :P
ostatnio parę autek z firmy mej skontrolowali. i wszystkie koło rzeszowa. no ale podobno pod latarnią najciemniej, zresztą i tak nigdzie nie dało się stanąć a nie wiem jeszcze co ładuję na powrót więć gdzieś muszę postać. mają pecha

no ale zanim tu trafiłem, jak pamiętacie (Vide poprzedni post) byłem w jabłonowie na pomorzu i brałem ładunek do dziwnego miasta sexu i biznesu czyli ozorkowa ( w skrócie ozo)
zajechałem do firmy docelowej koło północy i jak dotąd nigdy nie było problemu. zawsze zrzucali , a ja sobie smigałem do domciu i rano szefo mi coś dawał dalej. no i myślałem sobie że i tym razem tak będzie. ale pomyliłem się okrutnie. znaczy wózkowi OK kazali się rozpiąć, więc rozpiąłem obydwa boki w 1 minutę 16 sekund :P ale ale. kim byłby PAN MAJSTER zarządził - stoimy do rana bo nie ma gdzie ustawiać. nie przytoczę co sobie pomyslałem ,bo nawet słownik wyrazów brzydkich takich zwrotów nie obejmuje. w pierwszej opcji pomyślałem jadę do domu i jak się wyśpię to wrócę. ale 25 km w jedną potem w drugą. no trochę za daleko. uwaliłem się więc pod bramą. o 7 rano puk puk cieć wali w drzwi. a ja z dziką satysfakcją - do 11 mam pauzę. koło 9 stwierdziłem, że aut czeka sporo więc jak o 11 będę chciał się zdjąć to mogę czekać pół dnia. więc zwlokłem się i mówię - biorąc pod uwagę prawny aspekt tej sprawy łaskawie się wyspawszy mogę zrobić wam uprzejmość i wjechać wcześniej. o rany :P jaka była panika. bo tu czeka ten, a zaraz będzie tamten. hyhy no ale kazali wjechać i do 11 byłem zdjęty. no ale czego się spodziewać po ludziach z miasta gdzie budują zaj...ste rondo do którego dochodzą trzy ulice a tylko jedna jest asfaltowa :P (to to na górze)


a trochę mnie nurtuje ta kwestia, bo powstają tu nowe fabryki i fucktycznie powstanie tu spory ośrodek przemysłowy. massakra
no a ja pojechałem na bazę naprawić tą ścianę co to mi w jabłonowie mało nie wyleciała, potem szybki załadunek i do domu wymoczyć jajka :P
a w nocy zamiast spać jak wszyscy normalni ludzie, połykałem kilometry i tak oto znaazłem się na krokodylim parkingu.



wtorek, 23 września 2008

jawohl, jawohl, ich liebe alcohol hyhy

oj pijacki miałem weekend. znaczy właściwie sobotę, choć i niedziela nie pozostała bezprocentowa. no oczywiście nie tak cobym się zresetował, ale fajnie było :P wczoraj właściwie pojechałem na rozładunek i o 11.00 zacząłem pauzę hyhy po 3 godzinach pracy. caaaały dzionek przespałem. no jakoś trzeba było odespać nocne harce hyhy. dopiero wieczorkiem pojechałem zarzucić towarek do bydgoszczy. no i w tym miejscu muszę się popodpierać fotkami z netu bo braciak zabrał mi aparat. :( dobrze że tylko na trzy dni. no zarzuciłem i pojechałem do firmy co to mieści się na terenie zachemu.
tak tak :) to ten pofaszystowski zachem czyli miasto w mieście zbunkrowane w lesie gdzie bez mapy ani rusz. nawet navi głupieje. ale co się dziwić jak jest kupa takich pozostałości, a jak się kogoś spytasz to nikt nic nie wie i nietutejszy.
dobrze, że byłem tu parę razy więc mam obcykane. (vide post : dziura ) po zrzutce prosto do jabłonowa pomorskiego. podobnotaki zamek tu mają hyhy, a ja pauzuję więc chyba pozwiedzam. no zamek to za wiele powiedziane . raczej kompleks pałacowo-parkowy. a myślałem że tylko ja mam kmpleksy :P

i jak taki widoczek zobaczę ze wzgórza pałacowego to może nawet popuszczę :P





właśnie przed chwilą rozpiąłem boki i szlag mnie trafił. okazało się że przednia ściana w przyczepie (takie aluminiowe deski) całkiem się rozhybotała i mało jej nie zgubiłem. jednak wielton to "grosse scheise and góffno product of poland". po dwóch latach popuszczały wszystkie nity. szlag by to.....

piątek, 19 września 2008

miasto żądz :P czyli grudziądz

na załadunek miałem zajechać o godzinie 11.00 ale mi się trochę spóźniło i byłem dopiero o 12.00 :P ale nie ma tego złego... chłopaki też mieli opóźnienie i w efekcie zaczęli ładować po 13.00 podjazd jak widać fajny :P ciasno, krzywo ..... no ale....
załadowaliśmy :P właściwie to towar był przeładowywany z auta , które stoi obok. z kontenera luzem na palety i na renatę :) no i pojechalim do grudziądza.
jak widać do biedronki :P ale była to pierwsza biedronka na której nie było totalnego kociokwiku. co prawda ochroniarz mnie pocieszył, że to tylko z powodu sobotniej inwentury, ale i tak mi się wydawał mniejszy bałagan. po rozładunku zadekowałem się na placyku marketu netto w grudziądzu, gdzie przekimałem do rana.
a rano :P rano poszedłem sobie w odwiedziny do fajnej znajomej z którą ponad rok się nie widziałem. dobrze mieć znajomych w całej polsce hyhy. tu się na kawę wpadnie tam się z kożelanką wpadnie :P
no ale do tematu :) wizyta wizytą a na kieliszek
chleba trzeba zarobić. dostałem adresik do załadunku powrotnego więc trzeba było się zebrać i śmignąć do niezbyt odległego świecia. tutaj jak widać przeprawialiśmy się przez wisełkę

a tutaj panoramka grudziądza z mostu :) a propos świecia.kiedyś słyszałem gadkę na CB. jeden sie pyta: kolego jak na świecie. a drugi mu na to : nie wiem kolego ja po kraju śmigam.



w nowym marzy kończą autostradkę A1 porobili zjazdy, wjazdy, nawet znaki stoją :) niebawem chyba puszczą.szkoda że nie ciągną na razie dalej do torunia :( zawsze byłoby to pół drogi z łodzi do gdańska.




no a na razie taki widok roztacza się z okien renatki. stoję i czekam kiedy zlitują się i załadują. ostatnio byłem tu 1,5 roku temu i odkwitłem 24 a nawet 27 godzin :P mam nadzieję że historia się nie powtórzy i jeszcze dzisiaj zajadę do domu. i weekend :D




czwartek, 18 września 2008

pierwszy śnieg :P

spadł sobie śnieżek. co prawda jak widać na załączonym obrazku na kasprowym wierchu, ale podobno i zakopane zasypane :P no ja osobiście też nie miałem za ciekawej pogody wracając z tego śląska. deszcz, wiatr i 6-7 stopni. dopiero za częstochową trochę się przejaśniło i w okolicach łodzi było nawet całkiem znośnie.


w zgierzu musiałem trochę poczekać i mogłem podziwiać jak koleś usiłuje wjechać z przyczepą pod maszynę, którą miał zabrać. trwało to jakieś 20 minut jak manewrował po placu i w końcu....




koleś wózkowy się podpiął i praktycznie za pierwszym razem wjechał. po zrzutce zjechałem sobie na bazę :) i mam nadzieję, że udało nam się tego smoka naprawić bez wizyty w serwisie. zawsze to ze cztery godziny do przodu :P
potem do domciu, nocka we własnym wyrku i teraz właśnie trwa załadunek do grudziądza :D oj, dawno w tamtych rejonach nie byłem :)

środa, 17 września 2008

wprowadzenie do zimy.

nie wiem czy ktoś nie domknął lodówki , czy zapomniał wyłączyć klimę, ale 6-7 stopni to lekka przesada. jak tak dalej pójdzie to jeszcze we wrześniu trzeba będzie zimowe opony (do osobówki) wyciągać. no ale chciał nie chciał dygocząc z zimna i szczękając zębami, załadowałem autko i pojechałem do tego andrychowa.byłem tu dwa razy i dwa razy chłopaki z sm logistic skutecznie "przytulali" się do reni. jak widać jest wąsko, ale to nie powód coby mi paski na plandece urywać. poprzednim razem to koleś tak skutecznie się wpasował, że ani w przód ani w tył nie mógł ruszyć hyhy ale daliśmy radę . no i jeszcze ten deszczyk prosto w pysk, a trzeba bok rozpiąć. brrrrr i jeszcze nie wiem czy ktoś mi w weekend próbował dobrać się do paliwa, czy po prostu zwykła usterka, ale całe ustrojstwo, które wchodzi do zbiornika paliwa (znaczy się rurki przewody itp.) całkiem wylazło i renata nie zasysa mi z lewego zbiornika. dobrze że prawy jest konkret. szykuje się więc wizyta w serwisie. odnośnie komentarza :) to jechałem przez kęty, ale nie bardzo jest co fotnąć bo cały przejazd ogrodzony jest tymi osłonami dźwiękochłonnymi i same ronda :P no i poza tym goniłem jak Kubica w niedzielę :) znaczy on gonił do mety, a ja do rudy śląskiej.
ale jak widać pogodę mieliśmy podobną. tylko ja nie mam regulowanego kąta pochylenia skrzydła i nie mogę zwiększyć przyczepności no i nie zmieniam opon na nowe po 100 km :P
na A4 jak zwykle remonty i jak zwykle korki. w dodatku zamknęli zjazd którym miałem dobić się do trasy średnicowej. navi się drze : "skręć w prawo" a ja na navi "nie widzisz że nie mogę" no i ustąpiła :P zjechaliśmy dwa zjazdy dalej :)

doturlaliśmy się do tej rudy śląskiej a konkretnie do biedronki. kocioł jak to zwykle w takich kołchozach, ale nawet szybko mnie podstawili i szybko załadowali. no ale papiery....... prawie dwie godziny produkował koleś trzy kartki. a jaki był zadowolony z siebie, że (tu cytuję jego słowa) "nawet dzisiaj szybko poszło". no załadunek to i owszem hyhy ale może niech zacznie pisać bloga to się wprawi w operowaniu klawiaturą. no i jaja były bo w tej biedronie na magazynie mają narysowaną czerwoną linię za którą kierowcom (czytaj złodziejom) nie wolno wchodzić. no a koleś siedzial w biurze dość daleko za tą linią. i trzy razy chodziłem dowiadywać się o papiery i trzy razy była panika że wlazłem poza czerwoną kreskę hyhy. chyba że chodziło o tajemnicę produkcji szynki z biedronki co to niby taka dobra jest :P no nieistotne. idę dalej pospać ( do 5.10) i śmigam w stronę domu.


poniedziałek, 15 września 2008

autobusem do domu :)

no raz nie zawsze, jak to mówią, a dużo mniej kosztował mój powrót 60 km pks'em niźli miałbym nadrobić ze 150 kilosów renatą. w sobotę więc zostawiłem renatę na terenie firmy w której dzisiaj miałem zrzutkę i poszedłem na przystanek. oj matko jedyna 60 kilometrów ze srednią prędkością 45 km/h w trzęsącym się autosanie na fotelu wyprofilowanym dla konika garbuska. po 15 minutach jazdy mój żołądek powoli przesunął się w stronę kolan, a podstawa czyli słup z kręgów dawał znać bólem pleców. pan kierowca, widać ze 35 lat stażu w pks. z kamienną miną prowadził wehikuł z epoki, kiedy to jaruzelski był prezydentem. na przedniej scianie 150 obrazków z postaciami świętych wszelakich, no i oczywiscie z 20 zdjęć naszego papieza, a nad głową ( na suficie sie znaczy) widokówki z wczasów ze wszystkich lat chyba kiedy nasz pan kierowca bywał na urlopach. no cóż typowy wieśniakowóz, odpowiednio zdobiony, brakowało mi tylko proporczyków na przedniej szybie i plastikowej lali mrugającej oczkiem podczas skrętu i świecącej cyckami podczas hamowania.

dziś na szczęście jechałem takim busem jak na fotce, wiec komfort jazdy bez porównania. nawet czas przejazdu był lepszy o jakieś 10-15 minut. potem zrzutka no i powrót na pusto. tankowanie i wieczorkiem ładujemy andrychów. a więc znowu góry :) a na kasprowym podobno śnieg dziś pada.

piątek, 12 września 2008

podkarpacie :P dla odmiany

no dzisiaj sobie pojeździłem :) no ja wiem 500 kilometrów to nie taki znów wyczyn, ale załadunek+trzy rozładunki +załadunek na powrót i wszystko w regulaminowym czasie :) tak jak w tytule dziś znowu szalałem po podkarpaciu. najpierw tarnów , zaraz potem rzeszów i co widzę ??? ano remontują dk4 :P autostrada z tego toto nie będzie, niemniej grunt że coś się dzieje. nie mogę odżałować tego swojego fotopstryka. mały był ale wariat. odpalał się w trzy sekundy, a ten aparat brachola zanim zaczai mija chyba z dziesięć. parę fajnych fotek mi uciekło :( np jak wczoraj koleś zestawem poszedł w pole, zbierając po drodze oświetlenie nad przejściem dla pieszych.

po rzeszowie poleciałem szybciutko na strefę w mielcu, gdzie zapakowałem małe conieco do rawy mazowieckiej na poniedziałek i teraz mam dylemat. nie wiem czy walić od razu do tej rawy i szefo mnie rano zbierze, czy jechać na bazę dokładając jakieś 70-80 km. do majstra się nie mogę dodzwonić bo moczy się w basenie podobno i chyba jego komórka z nim nie pływa. moja tam w pilicy pływała razem ze mną hyhy.

a jak człowiek wypada z mielca to atakuje go taki właśnie antek czyli poczciwy an2. relikt minionej świetnosci zakładów lotniczych w mielcu, na terenie których ,teraz właśnie mieści się strefa, czyli zbiorowisko firm maści wszelakiej.


zanim stanąłem na pauzie w klimontowie śmigałem sobie przez baranów sandomierski. mają tam taki fajny pałac czy jak kto woli zamek :P ładny no nie ?? muszę go zobaczyć live jak będę następnym razem jechał. nawet upatrzyłem sobie stację gdzie będę mógł wykręcić pauzę. dzisiaj koło niej przeleciałem niestety, a nie lubię się wracać (czytaj cofać)
no i tym sposobem do 2 czy 3 w nocy stoję sobie w tym klimontowie i nie wiem co dalej. :P może spróbuję znowu zadzwonić :)


czwartek, 11 września 2008

9/11 WTC [*]

właśnie mija siedem lat. pamiętam ten dzień jak dzisiaj. akurat wracałem z anglii z milton keynes dokąd zawiozłem ładunek pralek z łodzi. rano wstałem i jak gdyby nigdy nic zrobiłem sobie kawulca. no dzień jak codzień. pauza się skończyła, ładunek powrotny miałem brać z belgii... i nie pamiętam co prawda dzisiaj dokładnie, ale po jakimś czasie skumałem, że w radiu nie puszczają muzyki tylko non stop lecą jakieś informacje. zacząłem się wsłuchiwać, ale trajkotali z prędkością cekaemu i jedynie jakieś strzępy mogłem zrozumieć. dopiero na promie, w telewizji francuskiej zobaczyłęm o co biegało. troche mnie wtedy zdziwiła postawa trzech holendrów, którzy pokazywali sobie palcami i głośno rechotali. no jak się później okazało wielu ludzi myślało wtedy, że to jakiś fotomontaż albo wrecz prima aprillis. a ja do dzisiaj wspominam, jak to jechałem sobie po obwodnicy londynu i wszystko co miało ciemniejszy kolor skóry było ściagane na pobocze i pod karabinami policyjnymi przeszukiwano im auta. no ja miałem wtedy inny problem. w zbiorniku było mało paliwa i cyrklowałem coby na tych oparach doturlać się do francji. kto był w anglii wie jakie tam są ceny. dobrze że jako cel nie wybrali wtedy londynu. mogłoby być ciepełko, tym bardziej że wracając jechałem tuż koło lotniska heathrow.a tam startują i lądują trochę większe maszynki niż na okęciu, no i ruch trochę większy. tak więc dzisiaj wspominkowo i ku pamięci [*] [*] [*]














środa, 10 września 2008

łańcuch znaczy się łańcut :P

wczoraj po tym rozładunku w rawie maz. cały dzień się obijałem w domu (czyt. kręciłem pauzę ) i właściwie przez cały dzień nic konkretnego nie uczyniłem :P o 21 zaległem z rozsądku w wyrku coby pospać ze dwie godziny bo miałem załadować towarek do łańcuta i powinienem tam być na 8 rano. no fucktycznie dwie godziny pospałem , wstałem walnąłem kawulca i pojechałem. szybko załadowali ( normalnie shock) i szybko ruszyłem w stronę podkarpacia. ale za daleko nie ujechałem hyhy zaczęło mnie składać i chciał nie chciał parking i dosypianko.pół godziny. wstałem. mało :P no to jeszcze pół. mało. no to jeszcze godzina. no jako tako. pojechałem dalej. ale nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło hyhy na miejscu się dowiedziałem że nawet jakbym był na tą 8 to i tak bym czekał minimum do 10 bo koleś miał inną robotę.
na pierwszej fotce zamek w łańcucie. ze trzy wiosny temu miałem okazję zwiedzić go live zresztą bardzo mi się podobał :) zbudowany przez staśka lubomirskiego a kiedyś miałem okazję uścisnąć dłoń jakiegoś lubomirskiego z tych lubomirskich zresztą, hyhy przy okazji zabierania boazerii z pałacyku w kruszynie, do renowacji :)
więc jakby co to polecam zameczek do zwiedzania. ja zwiedzania nie dokończyłem bo pogoniła mnie czynność fizjologiczna wymagająca głębszych medytacji :P :) a tutaj droga dojazdowa do firmy docelowej . no prawie autostrada no nie ??
a za tymi budyneczkami to tylko pola. hektary pól . i kraj się kończy niedaleko hyhy nie ma porównania z fabryką szybowców w sandomierzu gdzie są hektary dróg dojazdowych hyhy. a właśnie bo po łańcucie doleciałem do sandomierza gdzie załadowałem na powocik części do szybowców, a właściwie szybowce ,które są częściami do....
o matkło, ale brednie zaczynam pisać. niech mnie jakaś blondyna z sandomierza na kawę zaprosi ;p



albo niech zastuka do kabiny :P hyhy kawę mam


wtorek, 9 września 2008

rawa bluzg

już wiem co się stało w niedzielę w boksie Roberta Kubicy i dlaczego postój w pit stopie trwał 12 sekund. jak chcecie zobaczyć to tu jest linka http://motoryzacja.interia.pl/news/co-sie-stalo-w-boksie-kubicy,1175317
dziś miałem rozładunek na terenie dawnych zakładów mięsnych w rawie mazowieckiej. qcze kiedyś chluba i duma polskiego przemysłu świńsko-paszteciarskiego, a teraz..... pusto wszędzie jedynie trochę pomieszczeń wynajmują jakieś firemki-krzaki. pamiętam jeszcze gdzieś w roku 1999 czy 2000 zakład szedł co prawda na pół gwizdka, ale zawsze.niestety wraz z upadkiem rynku radzieckiego (czytaj nieudolności rządzących krajem) zakład poległ. mimo spełniania norm unijnych i innych nie wszedł na rynek. ciekawe czemu ??? tym bardziej że po sąsiedzku prawie funkcjonuje zakład mięsny i jak na razie ma się chyba nieźle. zresztą położenie geograficzne jest niezłe. prawie samo centrum polski, dobre dojazdy (pod nosem DK8 ) ciekawe ile ktoś wziął w łapę coby je rozpirzyć. podobnie zresztą jak łódzkie zakłady na ul. inżynierskiej. teraz stoi w tym miejscu hipermarket.

normalnie szkoda patrzeć jak to wszystko niszczeje bo w końcu to za nasze pieniądze było stawiane (znaczy za państwowe czyli niczyje hyhy )
i nie miały to być magazyny tylko specjalistyczne pomieszczenia za grubą kasę. no bo w końcu po co w magazynie ściany grubości metra. a w chłodni konieczność :( no szkoda szkoda ....

poniedziałek, 8 września 2008

back to road ;p hyhy

no tak jak zapowiadałem :) wracam na drogi . dziś rano pogoniliśmy z renią do swarzędza. hyhy rano .... trzecia w nocy była jak ją obudziłem :P na kulczykstradzie trochę mnie zamulało jakoś odwykłem od nocnych manewrów :P no ale na rano zajechaliśmy na miejsce widoczne na pierwej focie, oczywiście i zapewne budząc okolicznych mieszkańców :P ale tak to jest z firmami w centrum osiedla domków jednorodzinych :) potem ze trzy godzinki spania w celu ustabilizowania organizmu mego i po ładunek na powrót.
w firmie w której się ładowałem mają do transportu wewnętrznego taki oto wynalazek o nazwie dennis. dosć ciekawe urządzenie jednak w przeciwieństwie do autek które widziałem w portach do podciagania naczep, ten cudak nie ma ruchomego siodła. ma zamocowane na stałe jak klasyczny CS no ale widać się sprawdza :)




dawno nie poruszałem tematu niskowiaduktowego :) tu chyba jeden z bardziej znanych ;) zgierz DK 1 wiadukcik oznaczony jako 3,6 a 4,2 przechodzi 85 km/h (90 mogłoby za bardzo unieść naczepę hyhy) co prawda kiedyś został przestawiony przez kolesia z kontenerem o 27 cm ale to było dawno i przez ten czas chyba trochę urósł :) za to tablice przed wjazdem nie urosły i dlatego są pogięte. a swoją drogą ciekawe jak który się nie zmieści pod tablicą jakby tu miał zawinąć :P

sobota, 6 września 2008

dobre wieści :)

udało mi się wydobyć z karty parę fotek z tego nieszczęsnego spływu :P niestety aparat w dalszym ciągu jest martwy i chyba tak mu zostanie :( ale dopóki nie dokonam zakupu nowego wziąłem w leasing aparat od braciaka ;) w komórce padła płyta główna, więc reanimacja się nie udała :( tak więc są to ostatnie zdjęcia z tamtego aparatu :) szkoda bo był bardzo fajny niewielkich gabarytów i robił fajne zdjęcia. na szczęście od koniec września są targi PHOTOKINA tak więc od października ceny aparatów spadną. znaczy się wejdą
nowe modele a ceny starych spadną ;P ale ja nie cierpię na syndrom najnowszych modeli wiec zadowolę się tymi starszymi hyhy mam nawet upatrzony model OLYMPUSA sp 570 uz w tej chwili trzeba wywalić na niego minimum 1150 złotych , a napiszę ile wydam w październiku hyhy.


wiem, wiem odszedłem od tematyki driversko -truckerskiej ale jakoś cały czas tkwię myślami w okresie wakacyjnym i wcale o robocie nie myślę. w góry mi się chce :P

a tu na ostatniej fotce ten nieszczęsny most pod którym mieliśmy wywrotkę. wygląda całkiem niewinnie. prawda???
no i obiecuję powrót do tematów drogowo driverskich :) ale nie samą robotą człowiek żyje :)

czwartek, 4 września 2008

jesień


mistrzostwa piłkarskie się zakończyły, choć jak byśmy mieli tak wyglądający zespół byłoby na co popatrzeć :P to taka refleksja dotycząca zakończonych właśnie wakacji hyhy choć miło popatrzeć na pomykające licealistki w kusych kieckach coraz częściej dostaję gęsiej skórki na myśl o nadchodzącej zimie brrrrrrrrrrr


pierwszym znakiem jest dojrzała jarzębina obwieszczająca koniec lata i początek jesieni :P ale jeszcze tylko 9 miesiecy i znowu lato hyhy co prawda i ta pora roku ma swoje uroki np grzybki, a
jak wiadomo wszystkie grzyby są jadalne, tylko niektóre jeden raz :P tu prezentuję tego co kombinował ze żwirkiem :P ładny okaz no nie :) trzeba by się wybrać do lasu nazbierać jakiś zapasik. przy drogach co prawda stoją i sprzedają, ale to nie to samo co własne zbiory :P


a na koniec ciekawa fotka z interii.pl nasi koledzy z krajów tzw pribaltików prezentujący swoją technikę jazdy.



no chłopaki dali popis i jeszcze dali się nagrać na kamerę policyjną. ciekawe czy byli w miarę trzeźwi :P bo u nich 0,5 promilla to fizjologia. mniejszy poziom grozi zapaścią hyhy


środa, 3 września 2008

borsuczy blog c.d.

no aparat niestety zdechł :P komórkę reanimuja za 40 plnów, ale fotopstryka trzeba będzie zakupić nowego. dobrze, że mam spory zasób zdjęć no i w necie jest dość sporo hyhy jakoś będziemy szyć. niestety poczytność jakby spadła :( więc zamieszczam dziś unikatowe zdjęcia borsuka m.in. jako harnasia spod somiuśkiś tater hyhy

jak i na bolidzie marki ursus nigdzie indziej ich nie zobaczycie. o ja... ale autoreklama i jakoś tak wazeliną zaleciało :P


no niemniej sa to jeszcze fotki z nieboszczyka (choć nadzieja nie umarła i zdechlak się suszy)
a jest i fotka typowo truckerska z ciagnikiem siodłowym marki nie ustalonej :P aczkolwiek widać jako tako :) auto amrykanckie i tyle :P a ja właśnie sobie stoję w bartoszycach na mazurach, czyli pod obwodem kaliningradzkim i piszę brednie poobiednie. może i poczytność wzrośnie hyhy albo padnie całkiem :)